Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko podpisał ustawę reformującą ukraiński system oświaty, która zakazuje mniejszościom narodowym uczenia się w językach ojczystych. Ustawa przewiduje, że językiem wykładowym będzie wyłącznie język ukraiński, co oznacza, że uczniowie narodowości polskiej nie będą już mieli lekcji w języku ojczystym.
Przeciwko skandalicznej decyzji Poroszenki zaprotestował już parlament Rumunii oraz ministrowie spraw zagranicznych Bułgarii i Grecji. Protestuje także Rosja, ponieważ na reformie stracą również szkoły, w których językiem wykładowym jest rosyjski. Z kolei Peter Szijjarto, szef dyplomacji Węgier zapowiedział, że skoro mniejszości węgierskiej Poroszenko odmawia elementarnych praw, to jego kraj będzie bojkotować międzynarodowe inicjatywy Ukrainy. Chodzi między innymi o blokowanie i wetowanie w Unii Europejskiej każdej decyzji, która w ramach Partnerstwa Wschodniego oznaczałaby dla Ukrainy postęp w procesie integracji europejskiej. – Gwarantujemy, że Ukrainę to wszystko w przyszłości zaboli – podkreślił Szijjarto.
Jedynym rządem, który nie wziął z obronę własnej społeczności na Ukrainie, jest gabinet Beaty Szydło. Rząd PiS jak dotąd w ogóle nie zareagował na uruchomioną akcję systemowego rugowania języka polskiego z ukraińskich szkół i dyskryminowania tym samym mniejszości polskiej.
Uzasadniając konieczność zmian w oświacie, biuro prezydenta Poroszenki oświadczyło, że ta reforma jest kluczowa, ponieważ to od niej zależy przyszłość Ukrainy. Poroszenko uważa, że eliminacja języków narodowych nie jest groźna dla uczniów z Polski, Rumunii, Węgier i innych państw, ponieważ odpowiada międzynarodowym zobowiązaniom Ukrainy, jest zgodna ze standardami europejskimi oraz może być wzorem dla sąsiednich państw.