W atmosferze skandalu odbył się w podwarszawskich Ząbkach powtórny pogrzeb ekshumowanego wcześniej pułkownika Biura Ochrony Rządu Jarosława Florczaka. Funkcjonariusz zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie smoleńskiej, zabezpieczając wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Zgodnie z tradycją pogrzebom oficerów towarzyszy uroczysta oprawa. – Na takiej uroczystości powinien być obecny co najmniej kapelan BOR, sztandar formacji oraz poczet honorowy. Odgrywana jest także melodia „Śpij, kolego, w ciemnym grobie”. Tego wszystkiego nie było – powiedział generał Marian Janicki, były szef Biura Ochrony Rządu. Według relacji uczestników brak uroczystego charakteru ceremonii oburzył także innych byłych oficerów BOR, którzy przyjechali na pogrzeb.
Przyczyną nieobecności delegacji BOR, kierowanego obecnie przez generała Tomasza Miłkowskiego, który uprzednio był komendantem wojewódzkim policji w Krakowie, miała być postawa pułkownika Florczaka przed 10 kwietnia 2010 roku. Miał on wtedy krytykować współpracę Biura z Kancelarią Prezydenta, a nawet mówić, że przez prezydenta „kiedyś dojdzie do tragedii i zginie wiele niewinnych osób”.
Generał Janicki, komentując całą sprawę, stwierdził, że pułkownik Florczak został potraktowany jak ofiara katastrofy smoleńskiej „gorszego sortu”.
Pogrzeb odbył się w piątek, sprawa pojawiła się w mediach dopiero dzisiaj. Napisał o niej jeden z tabloidów, pozostałe środki przekazu ją przemilczały.