Ceny mieszkań – czy spadną? – Przebiliśmy właśnie liczbę 15 milionów mieszkań w Polsce – tak wynika z danych GUS. W ciągu jedenastu miesięcy, w 2020 roku klucze do własnego „M” odebrała największa liczba osób od czasów „późnego Gierka”.
Budownictwo przekracza kolejne granice pobijając rekordy, a jednocześnie ciągle krążą słuchy, że mieszkań jest nadal niedużo. Lukę związaną z nieruchomościami wielu liczy w milionach, a tego typu wiadomości mogą mieć wpływ na popyt oraz ceny.
Ceny transakcyjne mieszkań rosną już nieprzerwanie od drugiego kwartału 2017 – mówią dane Narodowego Banku Polski.
W trzecim kwartale ubiegłego roku tempo wzrostu uległo zmniejszeniu i są miasta, takie jak Warszawa, Wrocław, Zielona Góra czy Opole, w których ceny mieszkań spadły w dół. Natomiast porównując ich poziom rok do roku, to nawet w tych miejscach zauważono wzrosty.
Z listopadowego raportu Expandera i Rentier.io wynika, że tylko w Katowicach ceny są niższe w porównaniu z rokiem 2019. Ale dla odmiany w Lublinie, Warszawie, Radomiu i Szczecinie odnotowuje się dwunastomiesięczne wzrosty o 10 proc., a nawet więcej.
Ceny mieszkań – czy wkrótce spadną? Czy wzrost wynagrodzeń, to powód, aby więcej płacić za metr kwadratowy?
To pytania, na które szuka odpowiedzi wielu ludzi w Polsce. Jednak wszystko jak zawsze jest zależne od nierównowagi popytu i podaży.
Z porównania danych wnioskuje się, że nie powinno być już żadnej luki mieszkaniowej. A nawet przeciwnie, bo dostępnych mieszkań na rynku jest o około 300 tys. więcej. Biorąc pod uwagę 642 tys. mieszkań, które są wynajmowane w Polsce, a potem dodać do wyliczonej przez BIP nadwyżki mieszkaniowej, to powstaje luka o wartości 342 tys. mieszkań.
Wyliczoną w ten sposób lukę mieszkaniową, w aktualnym tempie oddawania do użytku nowych mieszkań uda się zasypać w półtora roku. Zbliżamy się dzięki temu wielkimi krokami do momentu, aż podaż przekroczy popyt. Wtedy ceny mogą się zmniejszać, albo w najgorszym przypadku dla nowych nabywców – ustabilizują się.