Dede Koswara to Indonezyjczyk, który przez bardzo rzadką chorobę nazywany był Człowiekiem-Drzewo. Mężczyzna zmarł w wieku 42 lat. Przez chorobę odwrócili się od niego bliscy. W szpitalu był zupełnie sam przez kilka miesięcy.
Koswara cierpiał na rzadką dysplazję Lewandowsky’ego-Lutza. Jest to schorzenie skóry wywołane wirusem brodawczaka ludzkiego. Jego ciało zaczęły pokrywać wielkie narośle, które przypominały korę drzewa. Przez tę ciężką chorobę mężczyzna nie mógł pracować, wykonywać żadnych obowiązków. Jakby tego było mało, odwróciła się od niego żona, rodzina, sąsiedzi natomiast uwierzyli, że jest przeklęty. Nikt nie chciał mieć z nim kontaktu.
W 2008 roku stacja Discovery Channel wyemitowała film o Człowieku-Drzewo. Koswara dostał też szansę – lekarze postanowili mu pomóc i wycięli narośle porastające ciało. Niestety, te w wkrótce odrosły. Okazało się, że Indonezyjczyk podobne zabiegi musiałby przechodzić aż dwa razy w roku. Jak podaje „Mail Online” schorzenie powodowało kolejne choroby, miedzy innymi zapalenie wątroby i żołądka. Ostatnie miesiące przed śmiercią Koswara spędził w szpitalu, gdzie nie odwiedzał go nikt z rodziny czy znajomych. Jak przyznała pielęgniarka, do końca miał nadzieję, na pojawienie się cudownego leku. – On radził sobie z chorobą, tylko ludzie nim gardzili i go przeklinali – mówiła pielęgniarka dla „Mail Online”.