Ta sprawa miała pogrążyć Platformę Obywatelską. Pod lupą prokuratury znalazł się pod koniec zeszłego roku sekretarz generalny tej partii i poseł Stanisław Gawłowski. Dokonano przeszukania jego domu i politykowi postawiono aż pięć zarzutów.
Media relacjonowały wejście funkcjonariuszy do mieszkania polityka i o sprawie było głośno. Później zapadła cisza, a Gawłowskiego, który zrzekł się w styczniu tego roku immunitetu, prokuratura nawet nie przesłuchała.
Najmocniejszy z zarzutów postawionych politykowi PO dotyczy korupcji przy pozyskiwaniu środków na kampanię wyborczą. O tym, że Gawłowski naruszył prawo, miały świadczyć zeznania Krzysztofa B., biznesmena spod Darłowa, który twierdzi, że wręczył mu 200 tysięcy złotych. Do przekazania pieniędzy na nielegalne finansowanie kampanii w 2011 roku miało dojść bez świadków na łódce Gawłowskiego.
Szkopuł jednak w tym, że prokuratura nie ma na to dowodów, a jedynie zeznania Krzysztofa B., który po wyborach parlamentarnych w 2015 roku, siedząc w areszcie za dokonane przekręty, został tzw. małym świadkiem koronnym i właśnie wtedy oskarżył o korupcję Stanisława Gawłowskiego.
W sprawie nie byłoby może i nic dziwnego, gdyby nie to, że Krzysztof B. jest wieloletnim działaczem PiS, a jego żona – wkrótce po tym, jak biznesmen złożył zeznania obciążające polityka PO – niespodziewanie dostała awans.
Małgorzata B., która od lat pracowała na szeregowym stanowisku w niewielkim gminnym ośrodku Agencji Nieruchomości Rolnych, obecnie jest to Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR), w 2016 roku awansowała na głównego specjalistę i zaczęła zarabiać 10 tysięcy złotych. Jak informuje „Fakt”, posadę otrzymała od szefa KOWR w Koszalinie, czyli Krzysztofa Nieckarza, który jest radnym Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego z ramienia PiS i od lat szefem biura poselskiego posła PiS Czesława Hoca, któremu z kolei w kampanii pomagał siedzący w więzieniu za machlojki Krzysztof B.