Wanda Traczyk-Stawska, ps. „Pączek”, uczestniczka powstania warszawskiego, żołnierz Szarych Szeregów i wieloletnia nauczycielka szkoły specjalnej, próbowała w piątek odwiedzić w Sejmie protestujących od 24 dni niepełnosprawnych i ich opiekunów. Nie została jednak wpuszczona na teren parlamentu przez Straż Marszałkowską i policję.
Jak poinformowało radio RMF FM, funkcjonariusze powiedzieli Wandzie Traczyk-Stawskiej, że mają takie polecenie i że nie będzie mogła wejść na teren Sejmu. 91- letnia weteranka powstania warszawskiego czekała pod Sejmem ponad pół godziny, a Straż Marszałkowska nie pozwoliła jej nawet usiąść na ławce przy biurze przepustek.
Wanda Traczyk-Stawska oświadczyła, że jeszcze wróci pod parlament. – Chyba skrzyknę swoich kolegów – powiedziała. – Jestem z Szarych Szeregów, harcerka. Potrafiliśmy z Niemcami tak sprytnie walczyć, że pisaliśmy, co chcieliśmy na ich własnych miejscach postoju. Nie mam wyjścia, będziemy musieli napisać na Sejmie to, co powiedziała siostra Małgorzata Chmielewska. Że powinniśmy na kolanach te matki przepraszać i ze wszystkich sił wspierać – dodała.
– W 1948 roku rozpoczęłam pracę z takimi dziećmi, kiedy były jeszcze bose, kiedy były zawszone. Oni nie są upośledzeni umysłowo, tylko są uwięzieni w swoich ciałach. Do końca życia muszą być rehabilitowani, by utrzymać kondycje. Na to są pieniądze potrzebne – stwierdziła Traczyk-Stawska.
Na skandaliczne zajście, jakim było niewpuszczenie weteranki powstania warszawskiego na teren parlamentu, zareagowało Centrum Informacyjne Sejmu, tłumacząc, że doszło do zwykłego nieporozumienia i że nie ma żadnego zakazu. – To poważne i celowe nieporozumienie. Oczywiście, że pani Wanda Traczyk-Stawska może wejść do Sejmu. I taka zgoda została wydana. Tyle tylko, że zapraszający poseł najpierw zdecydował się na konferencję prasową, a później na poinformowanie o wizycie Kancelarii – wyjaśnił Andrzej Grzegrzółka z Centrum Informacyjnego Sejmu.
Według Marcina Święcickiego, posła PO, który zaprosił do parlamentu uczestniczkę powstania warszawskiego, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
– Wniosek złożyłem 8 maja o godzinie 16 w sekretariacie marszałka Kuchcińskiego, ten wniosek przyjęła sekretarka, powiedziała, że się tym zajmie. Następnego dnia dostałem odpowiedź telefoniczną, że decyzja jest negatywna. Prosiłem o odpowiedź na piśmie, odmówiono mi – opowiedział w piątek Święcicki Onetowi, jak wyglądało załatwianie przepustki dla Traczyk-Stawskiej, i dodał: – Dziś dokładnie o 10.30 jeszcze raz zaniosłem pismo, tym razem do sekretariatu szefowej Kancelarii Sejmu.
Sytuacja skończyła się tak, że Wanda Traczyk- Stawska, po bezskutecznym oczekiwaniu, wróciła do domu, a przepustki dla niej nie będzie również w poniedziałek.
Pismo z prośbą o przepustkę dla p. Wandy Traczyk-Stawskiej złożyłem w sekretariacie marszałka Sejmu 8 maja ok. godz. 16. Dostałem odpowiedź negatywną. Drugie pismo złożyłem dziś o 10:30. Do 12:17 nie było żadnej odpowiedzi. @SamPereira_ kłamie. pic.twitter.com/PqQSR2qm1p
— Marcin Święcicki (@MarcinSwiecicki) May 11, 2018