Dziś odbyła się huczna konwencja Prawa i Sprawiedliwości. W oprawie był nawet ludowy chór dziecięcy, który – wspólnie ze wszystkimi zebranymi – odśpiewał „Mazurka Dąbrowskiego”. Gwoździem programu było jedna wystąpienie naczelnika – Jarosława Kaczyńskiego. Wicepremier i prezes PiS zdradził, jak rząd ma zamiar poradzić sobie z inflacją – wciąż rosnącą. Ostatnio wskaźnik inflacji CPI osiągnął poziom niemal 14%.
„Diabeł nie śpi. Mamy problem z inflacją, ale nie mówimy, że „nie mamy guzików do obniżenia cen” – mówił podczas konwencji prezes PiS Jarosław Kaczyński, nawiązując do wypowiedzi Donalda Tuska sprzed lat. Chodzi o wypowiedź byłego premiera, który wówczas powiedział, że „rząd nie ma magicznego guzika, który wyłączy inflację”.
Kaczyński mówił m.in. o tym, że aby zbić inflację rząd wprowadził „tarcze antyinflacyjne” oraz obniżył VAT na żywność. „Co prawda Unia Europejska na to nie pozwoliła, no ale…” – mówił prezes PiS po czym zawiesił głos, co wywołało chichot na całej Sali.
Poruszył także kwestię drożyzny kredytowej. Mówił, że rząd prowadzi obecnie rozmowy z bankami. Jego zdaniem wsparcie dla kredytobiorców musi być kosztem banków, a nie budżetu Państwa. Kaczyński nie pominął również ostatniej, palącej (a raczej nie palącej, bo nie ma czym) kwestii braków węgla na polskim rynku.
„Podjęliśmy decyzję, że zapewnimy ludziom, którzy opalają swoje domy węglem, taką cenę opału jak była jeszcze niedawno. To jeszcze nie jest skończona sprawa, ale wprowadzimy to” – powiedział prezes PiS. „Nie będę podawał konkretnych scenariuszy i terminów. Bo nawet nobliści nie potrafią powiedzieć, kiedy inflacja minie, a co dopiero ja, prosty polityk”.
Dodał tylko, że mają to być „konkretne działania”.
Nie było „wyborczej bomby”. Na konwencji spodziewano się choćby poruszenia kwestii rewaloryzacji 500+
„Fakt” informował w czwartek, że dzisiejsza konwencja PiS miała być prawdziwą „bombą wyborczą”. Chodzi o zestaw nowych obietnic przed nadchodzącymi wyborami. Okazało się jednak, że żadne rewolucyjne pomysły nie padły. Wcześniej spekulowano, że Prawo i Sprawiedliwość zapowie rewaloryzację 500+. Teraz miałoby to być 700+. Zabrakło także kwestii wydłużonych urlopów. W tym aspekcie chodziło o dodatkowe 9 dni urlopu w roku oraz „tacierzyńskiego” – czyli 9 tygodniowych urlopów ojcowskich.
„Onet” kontrował „Faktowi”, że na wielkie obietnice przedwyborcze jeszcze za wcześnie. I rzeczywiście, żaden z pomysłów poddawanych spekulacjom nie został oficjalnie zapowiedziany.