Były strongman Artur Walczak nie żyje. Sportowiec z Gniezna od miesiąca przebywał we wrocławskim szpitalu, do którego trafił po gali PunchDown. Przez długi czas znajdował się w śpiączce farmakologicznej.
Do tragicznej w skutkach gali PunchDown doszło 22 października. Artur „Waluś” Walczak został wówczas brutalnie znokautowany podczas walki „na liście” przez „Zalesia”. Na skutek ciosu trafił do szpitala.
Od samego początku rokowania były bardzo słabe. Na skutek odniesionych obrażeń sportowiec musiał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Niestety lekarzom nie udało się go z niej wybudzić.
Informację o śmierci Artura „Walusia” Walczaka w piątkowy poranek przekazał jego przyjaciel Piotr Witczak (Bonus BGC). O śmierci byłego już strongmana poinformował również portal gniezno24.com.
„Spoczywaj w pokoju Przyjacielu. Do końca wszyscy wierzyliśmy.. Mam nadzieję, że tam będzie Ci lepiej niż tu… Świat się kończy. Będzie mi Cię brakowało Artur” – napisał na Facebooku Bonus BGC.