Do ostrej wymiany zdań doszło w niedzielę w programie „Śniadanie w Polsat News” między Marcinem Kierwińskim z PO a Jackiem Sasinem z PiS. Politycy spierali się na tematy dotyczące polityki klimatycznej i dokonań w tej dziedzinie byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Padały zarzuty o kłamstwa, a politycy wzajemnie na siebie krzyczeli.
Rozmowa koncentrowała się głównie na przyjętej przez Sejm w piątek ustawie dotyczącej cen prądu. Gdy tylko minister Jacek Sasin winą za wysokie ceny energii zaczął obarczać rząd PO-PSL, do dyskusji włączył się Marcin Kierwiński z PO.
– Nie reagowali na te bardzo złe dla Polski decyzje, które zapadały w Komisji Europejskiej – mówił Sasin, chcąc dopiec PO.
– Decyzje Lecha Kaczyńskiego – nie pozostawał dłużny Kierwiński.
– Niech pan zostawi Lecha Kaczyńskiego w spokoju, bo naprawdę, dosyć tego, co pan wyprawia – rzucił zdenerwowany Sasin.
– Lech Kaczyński mówił, że zgodził się na pakiet klimatyczny, bo chciał pójść Angeli Merkel na rękę – przypomniał Kierwiński, dolewając jeszcze oliwy do ognia.
Poirytowany Sasin – słysząc zarzuty pod adresem pomnikowej w kręgach PiS postaci, jaką jest Lech Kaczyński – zaczął wytykać Kierwińskiemu, że ten kłamie, ale nie przedstawił przy tym żadnych argumentów na poparcie swojej tezy. Najprawdopodobniej dlatego, że poseł PO przedstawił niewygodne, z obecnej perspektywy, dla rządzących fakty.
Media przypomniały w tych dniach fragment wywiadu z Lechem Kaczyńskim, który tak mówił w 2008 roku: – Ale czy ja w UE nie byłem solidarny? Przecież zgodziłem się na przykład na politykę klimatyczną z punktu widzenia Polski ryzykowną. To był mój gest w stosunku do pani kanclerz Angeli Merkel. Niestety nie zawsze mogliśmy liczyć na podobne gesty pod naszym adresem.
Wypowiedź ta odnosiła się do wynegocjowanego w 2007 roku porozumienia klimatycznego, które dotyczyło redukcji emisji gazów cieplarnianych o 20 proc. Traktat ten podpisał właśnie Lech Kaczyński wraz z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem.