Środowiska LGBT chcą wziąć udział w warszawskim Marszu Niepodległości. Zamierzają w ten sposób nie tylko uczcić 100-lecie niepodległości Polski, ale także „pokazać nacjonalistom/konserwatystom, że ktoś, kto jest lewakiem, ateistą czy przedstawicielem LGBT – też może kochać Polskę i być patriotą”. Niewykluczone więc, że w stolicy może tego dnia dojść do ostrej zadymy.
– Narodowcy wygrali walkę o to, kto zrobi największą imprezę, która ściąga najwięcej osób. Możemy się oszukiwać, że tak nie jest albo się z tym pogodzić. Chociaż idą tam rodziny z dziećmi, kombatanci i grupy rekonstrukcyjne, to są tam też nacjonaliści, którzy nie powinni mieć monopolu na patriotyzm. Ten marsz przejdzie do historii, chciałbym, żeby pojawiali się tam wszyscy – powiedział w wywiadzie dla portalu Vice.com organizator wydarzenia Mikołaj Klubiński.
Na specjalnie utworzonej stronie na Facebooku organizatorzy przekonują, że „święto niepodległości od lat jest kojarzone ze środowiskami nacjonalistycznymi”. „Czas zmienić ten wizerunek. To wyjątkowy dzień dla każdego, kto kocha ten kraj. Dlatego świętujmy razem bez względu na to, jaki mamy kolor skóry, płeć, orientację czy poglądy polityczne”, piszą.
„W Polsce wiele zakutych często łysych głów ma nas za »wrogów« ojczyzny. Idziemy tam też po to, by im pokazać, że to, że jesteśmy inni, nie znaczy, że nie kochamy Polski. Idziemy, by pokazać, jak można ją kochać bez ksenofobii czy nienawiści”, podkreślają na Facebooku inicjatorzy akcji. Zdają sobie jednocześnie sprawę z tego, że osoby LGBT mogą stać się ofiarami ataków ze strony innych uczestników. Dlatego wystąpią do straży marszu oraz policji o zapewnienie im bezpieczeństwa.