Grzegorz Braun nie przestaje zaskakiwać. Najpierw dopuścił się szokującego zachowania w budynku sejmowym, a teraz postanowił zagrozić lekarce, która chciała go powstrzymać. Polityk uznał, że kobieta popełniła przestępstwo.
Wydarzenia, które miały miejsce w ostatni wtorek w budynku sejmowym odbiły się bardzo szerokim echem. Poseł Grzegorz Braun wziął do ręki gaśnicę, odpalił ją, a następnie postanowił zgasić chanukowe świecie. W efekcie został zawieszony w prawach członka Konfederacji.
W całym zdarzeniu ucierpiała lekarka Magdalena Gudzińska-Adamczyk, która chciała powstrzymać posła. – Okazało się, że atakuje Chanukiję, czyli symbol religijny, rzecz dla mnie ważną, wiec stanęłam mu na drodze. Wtedy prysnął mi gaśnicą w twarz – relacjonowała poszkodowana, cytowana przez TVN.
Braun na łamach dwutygodnika „Najwyższy CZAS” przyznał, że sam czuje się poszkodowany. – To jest przestępstwo ścigane z urzędu — atak, naruszenie nietykalności osobistej, w tym przypadku posła (…) Ja mogę powiedzieć, że przed sądem wstawiałbym się za nią. Uznanie winy oczywiście musi być, ale nie domagałbym się jakiejś drakońskiej kary dla niej – zaznaczył Braun.
„Super Express” wyjaśnił, czy kobieta faktycznie popełniła przestępstwo. – Czyn posła Brauna w postaci spontanicznego gaszenia przedmiotu kultu religijnego, prawdopodobnie stanowi przestępstwo z art. 195 kk, przeszkadzanie w wykonywaniu aktów religijnych. Jeśli poseł popełniał przestępstwo, to lekarka mogła użyć prawa do obrony koniecznej. Zgodnie z art. 25 kk, nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem – zaznacza tabloid.