Krzysztof Brejza z KO w rozmowie z Interią wyjawia, że namawia kolegów z opozycji, by sprawdzili swoje telefony pod kątem użycia szpiegowskiego oprogramowania. – Wiem, że ujawnione przypadki inwigilacji Pegasusem to tylko urywek większej układanki, całego systemu kontrolowania opozycji przez ludzi Jarosława Kaczyńskiego – mówi senator Platformy Obywatelskiej, do którego telefonu włamywano się przy użyciu Pegasusa aż 33 razy.
Polityk twierdzi, że ta operacja mogła kosztować kilkaset tysięcy złotych. – Tzw. oko Pegasusa na mój numer z początkiem 505 kosztowało pół miliona złotych. Do tego ludzie na etatach w CBA, którzy zamiast łapać przestępców, poświęcili czas na walkę ze sztabem wyborczym opozycji. To dość smutne, bo inwigilowano mnie nielegalnie za pieniądze z funduszu dla ofiar przestępstw. A teraz, w postępowaniu sprawdzającym prokuratury w sprawie włamania do mojego telefonu, sam mam status pokrzywdzonego – wylicza Brejza.
Senator KO podejrzewa, że nie tylko on mógł paść ofiarą inwigilacji. – Jestem o tym przekonany. Zarówno w świecie wolnych sędziów, resztek niezależnych prokuratorów, opozycji demokratycznej, ale również wewnątrz PiS. Na pewno hakowano też posłów partii rządzącej, żeby znaleźć na nich kompromitujące materiały. Nie wykluczam, że doniesienia medialne o ludziach, którzy odchodzili od Jarosława Gowina (pojawiały się informacje o szantażu ze względu na orientację seksualną – red.), są prawdziwe. Takie dane pozyskuje się przecież z telefonu komórkowego – tłumaczy Krzysztof Brejza.