Były premier Włodzimierz Cimoszewicz w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” powiedział, że potrzebne są protesty obywatelskie nie tylko przeciwko łamaniu praworządności przez władzę, ale także w obronie mediów prywatnych, z którymi politycy PiS „będą próbowali zrobić to samo, co Putin w Rosji i Orban na Węgrzech”. – Tak czy inaczej zniszczyć lub podporządkować sobie. To będzie złożenie demokracji do grobu – stwierdził.
Zdaniem polityka lewicy, dziennikarze powinni się zaangażować w powstrzymanie procesu uzależniania od władzy niezależnych środków przekazu.
– Stacje telewizyjne, które dla maksymalizowania zysku, a nie dla finansowego przetrwania, serwują w ogromnej większości programy dla idiotów ani nie zasługują na obronę, ani jej ze strony swojej publiczności nie uzyskają – ocenił Cimoszewicz.
Były szef rządu koalicji SLD-PSL w rozmowie z „Rzeczpospolitą” nie szczędził też słów krytyki politykom opozycji, która jego zdaniem jest „leniwa i bez wyobraźni”, a na domiar złego jeszcze teraz „chyba wyleguje się na plaży poza kilkoma dyżurnymi politykami chadzającymi do mediów”.
Włodzimierz Cimoszewicz przestrzegł, że jeżeli w polityce przeciwników PiS nic się nie zmieni, czyli jeśli dalej nie będą aktywni, nie zaczną przejawiać inicjatywy i przed wyborami samorządowymi, a następnie do Parlamentu Europejskiego się nie zjednoczą, to „klęska prawie murowana”.