Nietypowe zapalenie płuc atakuje Chińczyków, a tymczasem lekarze nie potrafią znaleźć przyczyny serii zachorowań. Władze informują, że wbrew początkowym przypuszczeniom nie jest to SARS. Niektóre z zarażonych osób były zatrudnione na lokalnym targu z owocami morza, gdzie sprzedawano także dzikie zwierzęta. Nie wiadomo jednak, czy to one wywołują chorobę.
Do niedzieli objawy, wskazujące na tajemniczą chorobę układu oddechowego, zdiagnozowano u 59 osób (44 w Wuhanie i 15 w Hongkongu). Siedem osób spośród wszystkich chorych znajduje się w stanie krytycznym. Wskazówkę może stanowić fakt, iż wszystkie zakażone osoby odwiedziły niedawno Wuhan. To właśnie w tym mieście, w środkowych Chinach, choroba się ujawniła – pierwsze przypadki zachorowań na nowy typ zapalenia płuc wykryto tam w grudniu ubiegłego roku. Pojawiły się obawy, że to ponowny atak SARS (zespół ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej), który w latach 2002-2003 zabił ponad 700 osób. Miejska komisja zdrowia w Wuhanie poinformowała jeszcze, że wykluczono nie tylko SARS, ale również: bliskowschodni zespół oddechowy (MERS), grypę, ptasią grypę oraz zakażenie adenowirusami.
Wciąż jednak nie ma odpowiedzi na pytanie o źródło choroby.
Władze starają się zapobiegać rozprzestrzenianiu się paniki związanej z obawą, że SARS znów zaatakował. Na Weibo, będącym chińskim odpowiednikiem Twittera, zablokowano m.in. hasztag #WuhanSARS. Jednak społeczeństwo wciąż pamięta manipulację rządu, który próbował zatuszować informacje o rozprzestrzenianiu się wirusa SARS kilka lat temu, dlatego podchodzą nieufnie do oficjalnych komunikatów. W przeszłości bowiem, mimo iż pierwsze przypadki zarażenia SARS pojawiły się już w listopadzie 2002 roku, to Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) została powiadomiona o tym fakcie dopiero rok później, w lutym.