Sparaliżowany mężczyzna, który od ponad 10 lat przebywał w stanie wegetatywnym, nie żyje. Dziś rano Vincent Lambert zmarł w Szpitalu Uniwersyteckim w Reims po tym, jak kilka dni temu został odłączony od aparatury podtrzymującej życie.
Cała Francja przez ostatnie miesiące żyła sprawą mężczyzny przykutego do łóżka. Jego rodzice nie chcieli, aby medycy odłączali go od aparatury, natomiast zupełnie innego zdania była jego żona i część rodzeństwa, która podzielała prośby Lamberta dotyczące chęci pozbawienia go możliwości dalszej egzystencji. Praktycznie przez kilka ostatnich lat trwała na ten temat prawdziwa batalia, wkraczając do tego na drogę sądową.
Po długim czasie, w poniedziałek rodzice Lamberta zaakceptowali wyrok sądu, który orzekł o zaprzestaniu podtrzymywania go przy życiu. W wywiadzie dla francuskiej prasy oznajmili, że wspólnie z prawnikami robili wszystko, w tym zgłosili apel do ONZ o zawieszenie decyzji sądu, jednak ich starania na nic się nie zdały.
Vincent Lambert przebywał w stanie wegetatywnym od 2008 roku, kiedy to uległ poważnemu wypadkowi, wskutek którego doznał trwałego urazu mózgu i czterokończynowego paraliżu. W maju tego roku sąd w Paryżu uznał, że można rozpocząć procedurę odłączania mężczyzny od aparatury, ale jeszcze tego samego dnia sąd apelacyjny wydał odwrotny wyrok, argumentując to brakiem rozpatrzenia przypadku przez Komisję ONZ.
Przed tragicznym wypadkiem Lambert pracował jako strażak. Jego sytuacja wywołała we Francji gorącą dyskusję na temat praw pacjenta i eutanazji.