Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie będzie domagać się od Niemiec reparacji za straty poniesione przez Polskę w czasie II wojny światowej. Parlamentarzyści tej partii powołali nawet specjalny zespół parlamentarny, który miałby oszacować wysokość należnych Polsce odszkodowań.
W działalność zespołu utworzonego z inicjatywy PiS może się zaangażować każdy parlamentarzysta niezależnie od przynależności partyjnej. Na współpracę ponad podziałami jednak się nie zanosi, ponieważ największa partia opozycyjna już uznała powołanie nowego gremium do spraw reparacji za „zły i propagandowy pomysł”.
W ocenie posła PO Rafała Grupińskiego w interesie Polski leżą jak najlepsze stosunki z Niemcami jako z naszym głównym sojusznikiem w Unii Europejskiej. Zdaniem parlamentarzysty mało dyplomatyczne posunięcia rządu PiS w kwestii odszkodowań od Niemiec mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. – Jeśli będziemy poruszali kwestie reparacji w sposób propagandowy, a nie dyskretny w rozmowach międzypaństwowych, to wywołamy demony wątpliwości. Obudzimy ruchy wypędzonych w Niemczech, zaczną być stawiane pytania o tzw. ziemie zachodnie – ostrzegł Grupiński.
Inicjatywa powołania zespołu parlamentarnego do spraw odszkodowań wojennych od Niemiec nie tylko nie chwyciła w PO, ale spotkała się też z krytyką w pozostałych partiach opozycyjnych.
Zdaniem Jarosława Kalinowskiego z PSL minął już czas, kiedy można było się skutecznie domagać od Niemiec pieniędzy za zniszczenia wojenne, a dziś to jest temat, który głównie ma wywoływać emocje. – Według mnie kończy się paliwo smoleńskie, trzeba dać nowe paliwo, po to, żeby ludzi zajmować – podsumował Kalinowski inicjatywę PiS.
Z kolei Barbara Dolniak z Nowoczesnej przestrzegła, by działalność powstającego zespołu nie doprowadziła do tego, że dojdzie jedynie do popsucia stosunków z Niemcami, a o jakichkolwiek wymiernych korzyściach trzeba będzie zapomnieć.