Prezes PiS w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” niedwuznacznie dał do zrozumienia, że liczy się z przegraną urzędującego prezydenta w majowych wyborach. Jarosław Kaczyński taki wariant uznaje za prawdopodobny i już zastanawia się, jakie konsekwencje dla Zjednoczonej Prawicy może oznaczać porażka wyborcza Andrzeja Dudy oraz zmiana lokatora Pałacu Prezydenckiego.
Kaczyński nie ma wątpliwości, że ewentualna przegrana urzędującego prezydenta będzie niosła fatalne skutki dla całego obozu tzw. dobrej zmiany.
– Mówię tak z dwóch powodów. Pierwszy – prezydent ma jednak dość znaczną władzę negatywną, większą niż Senat. Trudniej przełamać jego weto niż zatwierdzić odrzuconą przez izbę wyższą ustawę. Prowadziłoby to do nieustannego konfliktu i niemożności załatwienia wielu ważnych spraw – wyjaśnił.
Powód drugi, jak zaznaczył Kaczyński, dotyczy kwestii stanu emocjonalno-psychologicznego.
– Jeśli pan prezydent uzyska mandat na kolejną kadencję, nasi zwolennicy poczują się wzmocnieni, jeśli nie – w oczywisty sposób będzie to dla nich negatywny sygnał. Biorąc pod uwagę temperaturę dzisiejszego sporu politycznego, to nie jest okoliczność bez znaczenia – doprecyzował szef partii rządzącej.
Jarosław Kaczyński zapowiedział jednocześnie, że PiS nie zamierza oddawać władzy.
– Będziemy kontynuowali realizację programu wyborczego nawet z opozycyjnym prezydentem. Nie ma mowy o żadnych przyspieszonych wyborach – oświadczył w rozmowie z „Gazetą Polską”.