O włos od tragedii! Mężczyzna z Białołęki usłyszał zarzuty po pozostawieniu 8-miesięcznego dziecka w rozgrzanym aucie. Malec mógł tam umrzeć w męczarniach, gdyby nie jego głośny płacz, który zaalarmował nieznajomego przechodnia. Zapłakany, spocony i odwodniony chłopczyk trafił do szpitala.
To kolejna nauczka dla rodziców, którzy nie traktują poważnie ostrzeżeń przed zostawianiem dzieci samych w samochodzie w upał. Na szczęście tym razem nie doszło do tragedii.
Temperatury w Warszawie w ostatnich dniach przekraczały 30 stopni Celsjusza. Taką temperaturę można odczuć na zewnątrz i nawet w takich warunkach ciężko wytrzymać w pełnym słońcu. W samochodzie może być o wiele gorzej – temperatury wewnątrz aut mogą w taki upał dochodzić nawet do 70 stopni Celsjusza! Pozostawianie dzieci a nawet zwierząt w pojeździe jest skrajnie nieodpowiedzialne.
Taką nieodpowiedzialnością popisał się 40-letni mężczyzna na jednym z osiedli na warszawskiej Białołęce. Do zdarzenia doszło w czwartek, 17 sierpnia, po godz. 18:00. Przechodzący ul. Marywilską mężczyzna usłyszał głośny płacz dziecka, dobiegający z zaparkowanego w pełnym słońcu samochodu.
Auto miało wyłączony silnik, przednie szyby były uchylone o zaledwie kilka centymetrów. W aucie, ani wokół niego, nie przebywał w tym czasie nikt dorosły. Na tylnym siedzeniu przechodzień zauważył fotelik, w którym było umocowane maleńkie dziecko.
Rodzice zostawili 8-miesięczne dziecko w rozgrzanym aucie. Ojcu grozi do 5 lat więzienia
Wkrótce wokół auta zebrały się również inne osoby. Pewna kobieta spróbowała wślizgnąć rękę do środka pojazdu przez uchyloną szybę i otworzyć drzwi – udało się. Następnie zawiadomiono policję.
„Policjanci, którzy po kilku minutach zjawili się na miejscu, wezwali pogotowie. Próbowali ustalić opiekunów dziecka, jednak żadna z obecnych na miejscu osób, nie widziała nikogo w pobliżu auta. Po sprawdzeniu pojazdu w bazie danych policjanci ustalili jego właściciela. Próbowali telefonicznie się z nim skontaktować, jednak bezskutecznie” – poinformowała kom. Paulina Onyszko z białołęckiej policji, cytowana przez „Super Express”.
Ratownicy, którzy pojawili się na miejscu, stwierdzili u 8-miesięcznego malucha odwodnienie. W szpitalu zostało to potwierdzony, a lekarz zdecydował, że chłopczyk musi zostać na obserwacji.
Dopiero kilka minut po godz. 19:00 – na ok. godz. od rozpoczęcia akcji ratunkowej – do samochodu przybiegł zdenerwowany ojciec chłopca. Policjantom wytłumaczył, że w bloku obok załatwiał sprawę służbową. Matka zjawiła się tam chwile później.
„Policjanci zatrzymali 40-letniego ojca do czasu wyjaśnienia sprawy. Dalej czynności w tej sprawie prowadzili dochodzeniowcy. Następnego dnia przesłuchali oni matkę dziecka” – przekazała kom. Paulina Onyszko, cytowana przez „SE”.
40-latek otrzymał zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi mu od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Dodatkowo sprawa została skierowana do sądu rodzinne w wyniku postępowania opiekuńczego Wydziału ds. Nieletnich i Patologii.