Janusz Korwin-Mikke skomentował na antenie Polskiego Radia 24 sytuację na granicy polsko-białoruskiej, gdzie na wysokości miejscowości Usnarz Górny wciąż znajduje się obozowisko migrantów.
Poseł konfederacji ocenił, że na granicy koczują ludzie, których zachęcił do tego Łukaszenka. – Powiedział, że jak tu przyjadą, to łatwo przejdą na drugą stronę. Teraz Białorusini chcą się wywiązać z umowy i być przyzwoici, i ich przepuścić na drugą stronę, tylko nie raczą zapytać nas o zgodę – mówił Janusz Korwin-Mikke.
Polityk spytany o to, czy Konfederacja popiera masowe przyjmowanie nielegalnych migrantów na terytorium Polski odparł, że nie. Zdaniem Korwin-Mikkego W przypadku niedozwolonego przekroczenia polskiej granicy, nielegalnych migrantów Straż Graniczna powinna odstawiać z powrotem.
Poseł Konfederacji jednocześnie zaznaczył, że uchodźców nie należy traktować jak jakiejś masy, ale podchodzić do nich indywidualnie.
– Nie dzielę ludzi na migrantów i nie migrantów. Jak ktoś chce przyjechać do mnie do domu, to nie dzielę w ten sposób, że przyjmuję blondynów, a brunetów już nie. Ludzi trzeba traktować nie jako członków masy – jak mówią komuniści: przyjmiemy 10 tys. Afgańczyków, a 5 tys. Nepalczyków – tylko jako konkretnych ludzi, których jeżeli przyjmujemy, to z imienia i nazwiska. Wtedy problem znika, bo staje się indywidualny. Myślimy, czy np. zatrudnić pana Kowalskiego. A, że on jest akurat z Afganistanu, to sprawa drugorzędna – powiedział Korwin-Mikke.