Znów potężnie iskrzy pomiędzy obozem prezydenckim a rządem Beaty Szydło i Prawem Sprawiedliwością. I znów powodem jest minister Antoni Macierewicz. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS zażądał w środę odwołania Krzysztofa Łapińskiego z funkcji rzecznika prezydenta za jego wczorajsze słowa o ewentualnym zdymisjonowaniu szefa resortu obrony. Jak napisał na Twitterze, świadczą one o „braku kompetencji albo złym wychowaniu”.
Łapiński, wcześniej poseł PiS, rzecznikiem prezydenta został w maju. Często krytykował w przeszłości politykę partii rządzącej; teraz naraził się wypowiedzią dla mediów podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, gdy bez owijania w bawełnę pokazał, że wpływ premier na politykę personalną oraz prace rządu jest zerowy, a wszystkie karty rozdaje Jarosław Kaczyński. Zapytany o to, czy prezydent Duda domagał się ostatnio usunięcia z funkcji Macierewicza, podkreślił bowiem, że „jeśli prezydent miałby oczekiwania co do zmian w składzie Rady Ministrów, to na pewno wyraziłby je prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu”. Dodał, że nic mu nie wiadomo, by takie propozycje były formułowane.
– To pan prezydent podejmuje decyzję wobec swoich pracowników – wypowiedziała się dziś niechętnie na ten temat Szydło, podkreślając, że nie zamierza komentować słów rzecznika głowy państwa. Zaprzeczyła też, że relacje z prezydentem się ochłodziły.
Słowa Łapińskiego wywołały gwałtowną reakcję w PiS, ale trudno się dziwić. Przecież to samo o marionetkowej, a nie podmiotowej pozycji szefowej rządu na scenie politycznej mówią od dawna politycy tzw. totalnej opozycji.