Były prezydent wielokrotnie narzekał, że nie wystarcza mu pieniędzy. Ostatnio mówił, że szuka pracy, gdyż jego małżonka wydaje znacznie więcej środków, niż on otrzymuje emerytury. Lech Wałęsa znalazł się w beznadziejnej sytuacji i nie do końca wie, jak ma sobie poradzić.
Lech Wałęsa ma jedną zasadę, zawsze mówi wprost to, co myśli. Niedawno stwierdził, że nie ma pojęcia, czy przeżyje, a to wszystko z jednego powodu. Zaczyna brakować mu środków. Winę zaistniałej sytuacji zarzuca swojej żonie, która jego zdaniem jest bardzo rozrzutna. Uprzedni prezydent w rozmowie z Super Expressem wyjaśnił:
Nie wiem co robić, bo nie mogę latać na wykłady, a muszę jakieś pieniądze zarabiać, bo żona wydaje więcej niż mamy. I nie wiem, jak dalej przeżyję.
Jeszcze niedawno, zanim zaczęła się pandemia Lech Wałęsa jeździł do państw Europy Zachodniej i prowadził wykłady, które przynosiły mu dość duże zyski. Za jeden wykład dostawał od 10 tys. do 100 tys. zł, a więc o wiele więcej, niż miesięczna emerytura. Jeszcze przed świętami, prezydent wspominał:
Jeździłem i dorabiałem, to mi starczało, a teraz to się skończyło. Nie ma środków. Był czas, że miałem, to je rozdawałem. Rozdałem i stanąłem z pustą kieszenią.
Lech Wałęsa szuka pracy
Były prezydent wpadł na pomysł znalezienia pracy zarobkowej w tym roku, ale jak sam uważa – to nie będzie takie łatwe. Zanim mężczyzna wciągnął się w politykę był elektrykiem oraz pracował w Stoczni Gdańskiej, ale od tamtych czasów sporo się zmieniło. W wywiadzie dla Super Expressu zdradził:
Najlepiej się czuję jako elektryk! Jeszcze pamiętam prawo Ohma, prawo Kirchhoffa i jeszcze parę rzeczy. Tylko cholera, zmienił się prąd i nie wiem, czy te maszyny by mnie nie zabiły teraz.
Prezydent będzie dorabiał
Od czasu, gdy Wałęsa opuścił stanowisko, otrzymuje dozgonną pensję w wysokości 75% wynagrodzenia zasadniczego obecnego prezydenta. Wprawdzie jest to suma wyższa od przeciętnej krajowej, ale mężczyzna nie jest w stanie się z niej utrzymać. Jak sam zaznaczył:
Jeszcze z pół roku takiej sytuacji jak teraz, to pójdę z torbami i pod kościołem będę zbierał pieniądze, a z ostatniej pracy odszedłem, bo warunki były poniżej mojej wielkości potrzeb. Jeśli znajdziemy mi pracę, to znajdziemy też, co będę mógł tam robić.
Ówczesna głowa państwa chyba nie zdecyduje się na zbieranie finansów pod kościołem. Wciąż będzie ubolewać nad swoją emeryturą, jednak prędzej czy później znajdzie strategię, aby zdobyć dodatkowe środki.