Mieszkająca w Łodzi Agnieszka od 18. roku życia nieprzerwanie pracuje. Twierdziła, że zawsze dawała sobie radę, jednak z powodu podwyżek cen musiała udać się do ośrodka pomocy społecznej. Tam jednak nie mogła liczyć na pomoc.
Opisywana przez „Interię” kobieta pracuje w budżetówce i zarabia niecałe 4 tys. zł na rękę. Jest singielką. – Nie mam dzieci, więc nie łapię się na 500 plus, Dobry Start, ani żaden rodzinny kapitał opiekuńczy. Nie mam partnera, więc do rachunków nikt mi się nie dokłada. Dodatku węglowego też nie dostanę, bo mieszkam w bloku – mówi Interii Agnieszka.
Kobieta ma kredyt we frankach, ale nie mogła wziąć wakacji kredytowych. Ostatnia rata wyniosła ją prawie 2,5 tys. zł. Do tego należy doliczyć czynsz, rachunek za prąd, telefon czy koszty paliwa. Na życie zostaje jej nieco ponad 500 złotych, czyli 16 złotych dziennie.
Pomoc społeczna nie chciała jej udzielić pomocy z uwagi na kryteria dochodowe. Agnieszce musiałoby zostawać nie więcej, jak 776 zł na rękę. To kryteria, które weszły w życie w styczniu 2022 roku. Są aktualizowane co 3 lata. Problem w tym, że tylko od stycznia ceny wszystkiego wzrosły w zaskakującym tempie.
– Spodziewamy się, że w przyszłości będzie przybywało potrzebujących, także takich, którzy po wsparcie ze strony MOPS zgłoszą się po raz pierwszy – mówi Interii Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.