Marcin Mastalerek – były rzecznik prasowy PiS po 2 latach milczenia mówi o powodzie odejścia i ocenia poczynania partii
REKLAMA
Marcin Mastalerek, poseł z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, a także rzecznik prasowy tej partii w latach 2014 – 2015. Mimo udanej kampanii prezydenckiej oraz parlamentarnej musiał odejść. Dziś zdradza, czemu tak się stało.
Marcin Mastalerek – kiedyś – znana twarz partii rządzącej. Jednak mimo ogromnego sukcesu jakim było doprowadzenie PiS do zwycięstwa, Jarosław Kaczyński podjął decyzję o nieumieszczeniu go na listach wyborczych. Powodem takiej decyzji miał być konflikt z prezesem, który narodził się podczas kampanii prezydenckiej. Mastalerek sprawę komentuje następująco:
– Podchodzę do tego w sposób profesjonalny. Źle świadczy o polityku, jeśli podchodzi w sposób emocjonalny do takich spraw. Ja do najbardziej emocjonalnych osób w polityce nie należę.
Mimo iż powodów konfliktu nie chce zdradzić, nie pozostaje bezkrytyczny w ocenie poczynań partii rządzącej i na antenie Radia Zet udziela PiS kilka rad:
REKLAMA
– Kierunek jest dobry, zmiany są w Polsce dobre. Czasem styl jest nie najlepszy, można by lepiej komunikować (…) Razi mnie to, że PiS narkotyzuje się tymi sondażami. Zamienił się z PO. Tak jak w opozycji mówiliśmy: sondaże się nie liczą, liczą się wybory, słuchamy ludzi, tak dziś widzę rozradowanych polityków, którzy sprawiają wrażenie, jakby już wygrali wybory. Przyjdzie kampania, bardzo trudna, to będą symboliczne wybory po 30 latach od pierwszych wolnych wyborów. Kalendarz jest nieprzychylny dla PiS-u, bo pierwsze są najcięższe wybory samorządowe, potem równie ciężkie europejskie.
Były rzecznik nie ma najlepszej opinii o Polskiej Fundacji Narodowej, która według niego nie ma żadnej strategii w swoich działaniach.
– Jestem zszokowany i dla mnie to jest rzecz niespotykana, że nie ma tam żadnych działań i rozliczeń – mówił. Jego zdaniem Fundacja „nie ma żadnego planu ani strategii”.
REKLAMA
W kwestii sporu z Izraelem przyznaje jednak rządzącym rację i popiera nowelizację Ustawy o IPN. Dodaje przy tym zarazem, że nie ma ona większego znaczenia.
– Jest powiedzenie, że cmentarze są pełne kierowców, którzy mieli rację na drodze, pierwszeństwo. Podobnie bywa w polityce. Ja bym radził zawsze, żeby, kiedy zastanawiają się osoby decydujące w PiS-ie, co robić, żeby zrobili to, co zrobiliby w kampanii w 2015 r. Wtedy była strategia, plan i konsekwentna realizacja tego planu. I były cięższe warunki, bo zawsze rządowi jest łatwiej narzucać tematy. My byliśmy wtedy opozycją. Dziwię się, że PiS często wchodzi w pułapki tak słabej opozycji i daje sobie narzucać tematy – ocenił.