
Polska wciąż nie otrząsnęła się po krwawych wydarzeniach z zeszłego tygodnia. 22-letni Mieszko R. wszedł w minioną środę na teren kampusu Uniwersytetu Warszawskie z siekierą, a następnie z zimną krwią zamordował pracownice portierni i ciężko ranił ochroniarza, który próbował go powstrzymać. W czasie przesłuchania były student III roku prawa stwierdził, że „chciał poczuć się jak drapieżnik”. „Miał takie przekonanie, że na świecie istnieją drapieżnicy i ofiary i on chce się stać drapieżnikiem. I dopiero, jak kogoś zabije, nim zostanie” – wyjaśnił prok. Kamil Kowalczyk w rozmowie z dziennikarzami.
Do zdarzenia doszło w środę, 7 maja, na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. 22-letni Mieszko R. – student III roku prawa – wszedł na teren uczelni z siekierą, a następnie brutalnie zamordował 53-letnią Małgorzatę D., pracownicę portierni, oraz ciężko ranił pracownika straży uniwersyteckiej.
Co kierowało R. w dokonaniu tak przerażającej zbrodni? Badania toksykologiczne wykazały, że 22-latek nie był ani pod wpływem alkoholu, ani narkotyków. Podejrzewa się, że młody mężczyzna cierpi na chorobę psychiczną, na co mogą wskazywać szczątkowe wyjaśnienia, które złożył po zatrzymaniu.
Sprawca stwierdził, że „na świecie istnieją drapieżnicy i ofiary, i on chce się stać drapieżnikiem, i dopiero, jak kogoś zabije, to w ten sposób będzie mógł stać się również drapieżnikiem”.
Decyzją sądu Mieszko R. został aresztowany na 3 miesiące, ale nie trafi do aresztu śledczego, tylko na specjalny oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego.
Mieszko R. był „człowiekiem-duchem”. Tak wspomina go znajomy z kierunku
Znajomi wspominają mieszka jako bardzo wycofanego i cichego chłopaka, co może być szokujące, biorąc pod uwagę czyny, jakich dopuścił się w ubiegłym tygodniu.
„Jedyne, co nas łączyło, to wspólne zajęcia, na które uczęszczaliśmy. Był, powiedziałbym, zupełnie cichą osobą. Nazwałbym go >>człowiekiem-duchem<<. W zasadzie nikt nie zauważał jego obecności na zajęciach. Jedyne, co utkwiło mi w pamięci, to fakt, że zawsze siadał w tym samym miejscu, w pierwszej ławce, najbliżej wejścia” – stwierdził w rozmowie z reporterem TVP student prawa na UW, który uczęszczał na zajęcia razem z Mieszkiem R.
„Nigdy nie widziałem, żeby wchodził w jakiekolwiek interakcje − ani z nami, studentami, ani z prowadzącym czy prowadzącą zajęcia. Oczywiście poza momentem, gdy odpowiadał >>obecny<< przy sprawdzaniu listy. Mogę jedynie stwierdzić, że był osobą całkowicie wyalienowaną. Nie przejawiał żadnej aktywności na zajęciach, więc trudno mi go ocenić. Z tego, co czytałem, uczęszczał do bardzo dobrego liceum i był opisywany jako osoba inteligentna” – wyjaśnił młody mężczyzna.
Źródło: se.pl, TVP