Chociaż minister edukacji Anna Zalewska zapowiadała zwalczanie śmieciowego zatrudnienia, to w swoich biurach poselskich nie zatrudnia nikogo na etacie, a wszystkich właśnie na „śmieciówkach”. Mimo że niedawno publicznie zachwalała przepisy, które mają zmusić właścicieli niepublicznych szkół i przedszkoli do zatrudniania wszystkich nauczycieli na umowy o pracę.
Co ciekawe, jak wynika z przeprowadzonej przez dziennikarza Onetu Andrzeja Stankiewicza analizy sprawozdań za rok 2017 z działalności biur poselskich tych członków rządu, którzy są jednocześnie parlamentarzystami, większość ministrów zatrudnia w biurach poselskich pracowników etatowych.
Niechlubny wyjątek stanowi Anna Zalewska, która w zeszłym roku nie wydała na etaty swoich pracowników ani grosza! Dosłownie, ponieważ w sprawozdaniu wpisała „0 złotych” przy wynagrodzeniach pracowników biura poselskiego zatrudnionych na umowę o pracę. Ten sam zapis, czyli „0 złotych”, widniał też przy rubryce dotyczącej kosztów badań i szkoleń wspomnianych pracowników.
Nie znaczy to jednak, że Zalewska nie korzystała z niczyich usług, ponieważ wynagrodzenia wypłacone przez nią na podstawie umów zlecenia i o dzieło, a więc „śmieciówek”, to prawie 92 tys. złotych.