Ratownik medyczny Artur K. z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu miał dopuścić się kradzieży pieniędzy swoim kolegom z pracy. Mężczyzna co prawda usłyszał prawomocny wyrok, ale mimo to wciąż pracuje z jednym z poszkodowanych.
O sprawie informuje „Super Express”. Dziennikarze porozmawiali z ratownikami medycznymi z Lubaczowa niedaleko Przemyśla, którzy zostali okradzeni przez kolegę z pracy, Artura K. Poznaliśmy dzięki temu szczegóły sprawy.
– Czasem to były drobne sumy po 10, czy 20 zł, a raz zginęło mi 580 zł. Wielu z nas miało podobne przypadki, ale jak to w życiu, kiedy nagle brakowało nam kilkunastu złotych, po prostu myśleliśmy, że gdzieś je wydaliśmy wcześniej i zapomnieliśmy, lub nam po prostu wypadły – mówił jeden z ratowników.
Sytuacja zaczęła być dziwna, gdy zaczęły ginąć pieniądze ze wspólnej zbiórki na kawę i cukier. Ratownicy postanowili więc kupić kamery, które udowodniły, że za ohydnym czynem stoi ich kolega po fachu, Artur K.
– Pokazaliśmy mu nagrania, a on powiedział, że może nas tylko przeprosić. Najpierw chcieliśmy mu pomóc. Nie zgłaszaliśmy sprawy na policję. Podejrzewaliśmy, że to może być jakaś forma kleptomanii, że być może potrzebuje pomocy. Chcieliśmy, żeby się leczył – mówili w rozmowie z „SE”.
Sprawa ostatecznie trafiło na policję. Początkowo została uznana jako wykroczenie. 27 lutego 2023 roku Sąd Rejonowy w Lubaczowie wydał wyrok nakazowy w tej sprawie. „Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty z artykułu 119 paragraf 1 Kodeksu Wykroczeń. Sąd uznał winę obwinionego”. Musi zapłacić grzywnę w wysokości 200 zł, powinność naprawienia szkody wobec poszkodowanego oraz uiszczenie opłaty za koszty sądowe.