Prokuratura w Gliwicach zarzuca trzem policjantom to, że kazali wsiąść 17-latkowi do radiowozu, po czym wywieźli go na obrzeża miasta i dotkliwie pobili. Oskarżeni jak dotąd nie przyznali się do winy i w dalszym ciągu pełnią swoją służbę.
Całe zajście miało miejsce niemal trzy lata temu – w nocy z 6 na 7 lutego 2016 roku. Wówczas niepełnoletni świętował swoje urodziny w jednym z pubów. W pewnym momencie przed lokalem doszło do bijatyki kiboli dwóch klubów piłkarskich – Piasta Gliwice i Górnika Zabrze. 17-latek wyszedł ze swoimi znajomymi przed klub, aby obserwować bójkę, ale jak pokazały kamery monitoringu, nie brał w niej czynnego udziału. Jedyne, co zarejestrowała kamera, to chwila, w której wrzucał butelkę do kosza.
Jeszcze w lokalu doszło do przypadkowej, aczkolwiek brzemiennej w skutkach sytuacji. Jeden ze znajomych 17-latka wpadł na mężczyznę i oblał go piwem. Jak się okazało, był nim policjant po służbie, który po jakimś czasie wezwał dwuosobowy patrol, aby skontrolowali chłopaków. Po ich wyjściu z lokalu, radiowóz ruszył w ich stronę.
Po kilku minutach policjanci złapali 17-latka, wywieźli go w rejon ogródków działkowych w Sośnicy, po czym pobili i zostawili – tak sytuację relacjonował poszkodowany nieletni. Ponadto patrolujący mieli mu grozić, między innymi zgwałceniem matki.
Bardzo szybko o sprawie dowiedziała się policja. Gliwicki organ uznał jednak, że nie ma żadnych podstaw, aby rozpocząć wobec dwóch policjantów postępowania dyscyplinarnego i szybko sprawę zamiótł pod dywan. Przed kilkoma dniami rozpoczął się w tej sprawie proces. Dwóch podejrzanych stróżów prawa w dalszym ciągu pełni swoje funkcje.