Dla Patryka Vegi nie ma tematów tabu. Kolejny raz bierze na warsztat temat ze świata przestępczego, dzięki czemu powstaje najnowsza jego produkcja – „Kobiety Mafii”. Jak się jednak okazuje, nie o wszystkim w swoich filmach może opowiadać, o czym poinformowała go… mokotowska mafia!
Sprzeciw mokotowskiej grupy przestępczej wywołał fakt, iż w filmie ma zagrać jeden z byłych gangsterów. To „kolegom po fachu” się nie spodobało, gdyż jest on świadkiem koronnym, który ma na swoim koncie obciążanie członków grupy „Szkatuły”. A zapewne było czym obciążyć – gangsterzy kilkanaście lat temu siali w stolicy terror, w bezwzględny, brutalny sposób monopolizując handel narkotykami w Polsce.
Tak więc kariera byłego gangstera i niedoszłego aktora złamała się na starcie. On sam tak mówi o całej sytuacji: – Rozumiem, że każdy reżyser ma prawo dobierać sobie takich ludzi, jakich chce. Tyle tylko że, jak dowiedziałem się, że szuka naturszczyków, zwłaszcza z „miasta”, to się zgłosiłem. I nie było problemu, dopóki po jakimś czasie ktoś z produkcji powiedział, że „mokotowscy” nie chcą, abym zagrał. Stwierdzili, że jestem „sześćdziesiątką” (świadek koronny) i nie mogę mieć nic do czynienia z charakternymi bandytami.
Patryk Vega potwierdził wpływ „mokotowskich” na obsadę filmu, akceptując fakt, że dla nich „honorowy i kwestia niewspółpracowania z policją to najważniejsza sprawa w życiu”. Powiedział w telewizji: – To prawda. Generalnie przychyliłem się ku temu ze względu na to, że mam aspirację stworzyć najbardziej realistyczny film gangsterski w tym kraju. Nie można go deprecjonować. W związku z tym, w imię dobrych relacji, zgodziłem się przychylić ku temu.