Przestaniemy chodzić do kina? Koronawirus zmienia branżę filmową

REKLAMA

Nie jest tajemnicą, że wielu przedstawicieli amerykańskiej branży filmowej nie jest fanami streamingu. Może się jednak okazać, że pandemia koronawirusa zmieni nie tylko służbę zdrowia, ale również Hollywood. Jak prognozuje Damian Ratajczak, obecna sytuacja wymusi na producentach zmianę podejścia i postrzegania platform VOD.

Umawiamy się ze znajomymi, wybieramy się do kina całą grupą. Przy okazji biletów kupujemy też popcorn i zimne napoje – zabawa trwa w najlepsze. Jeszcze kilka tygodni temu wspólna wyprawa do kina była częścią życia towarzyskiego, ale pandemia, która wymusiła zamknięcie kin w całej Europie, zmienia reguły gry. Zyskują platformy streamingowe, takie jak Netflix, Amazon, Chili, czy Disney+. Doszło wręcz do tego, że obciążenia sieci były tak duże, że Netflix na prośbę komisarza UE, obniżył bit rate swoich filmów, by odciążyć łącza internetowe.

REKLAMA

– Część osób, które za sprawą kwarantanny zdecydowało się kupić subskrypcję jednej z platform streamingowych, po zakończeniu pandemii zrezygnuje z tych usług, ale szacujemy, że wielu użytkowników pozostanie przy platformach VOD – mówi Damian Ratajczak z agencji Sowa Marketing, wspierającej amerykańskich producentów robiących filmy w Polsce.

Obecnie Damian Ratajczak współpracuje z QUPI Inc., który w Wielkopolsce realizował zdjęcia do serialu „No Second Chances”, zdjęcia zostały przerwane i nie wiadomo, kiedy zespół wróci na plan.

REKLAMA

Platformy streamingowe rozbijają bank

W 2019 roku wydatki Netflixa sięgnęły zawrotnej kwoty 15 mld dol. To kwota większa niż np. środki wydawane przez Polskę na swoją armię (w 2019 roku było to ok. 12 mld dol.)! W bieżącym roku właściciele platformy, zdaniem analityków, planują wydać aż 17,3 mld USD na własne produkcje. Są na świecie kraje, które mają niższe PKB. Pandemia koronowirusa może te plany mocno zmienić, Netflix zyskał większe wpływy (niż pierwotnie szacowano) za sprawą większej liczby subskrypcji. To może się przełożyć na wyższe wydatki inwestycyjne, a co za tym idzie, jeszcze bogatszą ofertę.

REKLAMA

Przy tym oferty Netflixa nie można traktować z przymrużeniem oka. Warto tylko nadmienić, że podczas ostatniego rozdania Oscarów produkcje tej platformy miały aż 24 nominacje! Legendarne wytwórnie filmowe z Hollywood mogą tylko pozazdrościć tego wyczynu.

– Z tych 24 nominacji są tylko dwie statuetki, ale mimo wszystko to wyraźny sygnał, że platformy streamingowe są ważnym graczem na rynku filmowym – komentuje Damian Ratajczak. – Teraz, kiedy kina są zamknięte, a wiele premier odłożonych w czasie, to właśnie platformy VOD rozdają karty. Mają ogromny potencjał i wszystko wskazuje na to, że uda się przekonać konserwatywną część krytyków, są bowiem bezpieczną alternatywą wobec szalejącej pandemii i zamkniętych kin – tłumaczy.

Przyznaje, że internet również niesie ze są pewne zagrożenia, jak chociażby wykradanie danych. Niemniej u potencjalnego odbiorcy usług budzi to wiele mniejszą trwogę, niż potencjalne zarażenie się wirusem, wobec którego medycyna póki co jest bezradna.

Marketing jest gotowy na zmiany?

„Sala samobójców. Hejter” Jana Komasy była długo oczekiwana, w kinach jednak furory nie udało się zrobić. Zaraz po premierze kina zostały zamknięte, reżyser zdecydował się, że przeniesie film do platform streamingowych. Inne decyzje podjęli producenci najnowszej części przygód Jamesa Bonda, „Nie czas umierać” premierę miało mieć w marcu, ale została ona przesunięta na listopad. Jeśli jednak pandemia będzie się przedłużała, to nie wykluczone, że i tu twórcy zdecydują się na krok, jaki poczynił Jan Komasa. W podobnej sytuacji jest wielu innych reżyserów, którzy wstrzymują i premiery, i prace na planach zdjęciowych.

– Jak dotąd wśród koronnych argumentów pojawiały się opinie, że premierze w kinie towarzyszyły dodatkowe atrakcje – mówi Damian Ratajczak. – „Gwiezdne Wojny” to nie tylko film, ale również cały przemysł korzystający z motywu: to ścigacze w postaci klocków dla dzieci, zabawkowe miecze świetlne, puzzle, gry planszowe i wiele innych gadżetów, które napędzają sprzedaż marki. „Gra o Tron” także zarabia na merchandisingu. Myślę, że filmowe biznesy będą musiały skonstruować nową strategię opartą o sposoby dotarcia do klienta. To zdecydowanie może wpłynąć na plany produkcyjne poszczególnych produktów pochodnych – dodaje.

Technologie ułatwiają

Paweł Sakowski, który pracował na planie zdjęciowym ostatniego sezony „Gry o Tron” uważa, że dziś technologie ułatwiają produkcję. Przed laty do scen zbiorowych trzeba było angażować setki statystów, dzisiaj mogą ich w sporej części zastępować efekty specjalne. A aktorzy grający główne role, nie muszą nawet się spotykać na planie zdjęciowym.

– Oczywiście, ta interakcja pomiędzy aktorami jest ważna i niełatwo ją zastąpić – mówi aktor. – Ale przecież współczesne technologie pozwalają na to, by na planie zdjęciowym ograniczyć ilość osób pracujących do minimum. Możliwość nakładania na siebie obrazów daje producentom duże pole do popisu – dodaje.

Jason T. Madicus, który inwestuje w wytwórnię filmową, od samego początku spogląda na platformy streamingowe jako odbiorcy swoich obrazów. Wierzy, że technologie zdominują branżę filmową, a znane nam kina przestaną być tak popularne, jak obecnie. Dlatego jego produkcje kierowane są dostawcom VOD.

– Dziś wszystko przenosi się do sieci, streaming staje się coraz bardziej popularny. Wielu moich znajomych dopiero w wyniku pandemii sięgnęło po materiały na platformach VOD. Są zachwyceni, oglądają filmy kiedy chcą i w dowolnej formule, nie są uzależnieni od godziny seansów jak w typowych kinach. A nie od dziś wiemy, że jako społeczeństwo stajemy się coraz bardziej wygodni – komentuje.

W podobnym tonie wypowiada się Damian Ratajczak. Podkreśla, że rozwój streamingu dotknie przede wszystkim kina w małych miejscowościach, do których nowości filmowe docierają długo po premierze i nie budzą już tak dużego entuzjazmu.

Podziel się: