Jak się okazuje – pomimo wojny na Ukrainie w Polsce nadal można zakupić całą gamę rosyjskich i białoruskich produktów. Wszystko przez nieuczciwe praktyki niektórych dużych sieci sklepów. W ostatnich dniach wybuchła afera po tym, jak klienci Leroy Merli zorientowali się, że sklep sprzedaje produkty rosyjskie… jako polskie!
Aktywiści facebookowej grupy „Ogólnopolskiego Bojkotu Leroy Merlin” zauważyli na sklepowych półkach tej sieci towary z nadrukami z Rosji i Białorusi. Jednym z takich produktów była płyta OSB marki Ultralam. Sprzedawano ją, jako „wyrób polski”.
Grupa „Ogólnopolskiego Bojkotu Leroy Merlin” powstała w pierwszym miesiącu wojny na Ukrainie, kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze deklaracje sieci Leroy Merlin, Auchan i Decathlon, które oświadczyły, że nie zamierzają wycofywać się z rosyjskiego rynku.
Sprawa ucichła, jednak ostatnia wpadka z etykietami znowu zwróciła uwagę opinii publicznej na działania popularnych sieciówek. Leroy Merlin nie odpowiedział od razu na zarzuty aktywistów. Według działaczy, podmiana etykiet jest celowym działaniem sklepu. Sieć tłumaczy się jednak, że… etykiety musiał podmienić któryś z pracowników firmy.
Bojkot Leroy Merlin. Firma unika udzielania komentarzy
„Cały dzień firma Leroy Merlin odmawiała mediom komentarzy w sprawie procederu oznaczania rosyjskich produktów jako polskie. Ostatecznie udało się go uzyskać ekipie TVP Info. Firma zasłania się w nim błędem pracownika, który miał samodzielnie zmienić w centralnym systemie firm kraj pochodzenia rosyjskich płyt. ‘Uznał on, że skoro nie kupujemy płyty OSB z Rosji, to należy zmienić kraj pochodzenia na Polskę’ – twierdzi rzecznik prasowa korporacji” – czytamy na profilu krytyków Leroy Merlin.
„Trudno takie tłumaczenia traktować poważnie. Zwalanie odpowiedzialności na szeregowego pracownika gdy sprawa się wydała jest zwykłym tchórzostwem. Gdybyśmy tego nie nagłośnili firma z pewnością nadal wprowadzałyby klientów w błąd co do pochodzenia sprzedawanych przez siebie rosyjskich produktów” – komentuje aktywiści na Facebooku.
„To nie pracownicy są odpowiedzialni za to, że firma nadal ma w swojej ofercie produkty z Rosji i Białorusi. To nie pracownicy są odpowiedzialni za to, że firma pozostaje w Rosji i snuje plany ekspansji. To nie pracownicy nie są w stanie choćby jednym zdaniem odciąć się od działań firmy w Rosji (bo zrobili np. zrzeszeni w związki zawodowe pracownicy Auchan). To wreszcie nie pracownicy złapani za rękę na kłamstwie mówią “nie moja ręka!” – podsumowują internauci, bojkotujący francuskie sieci handlowe.
Do akcji wkroczył Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów
„Inspekcja Handlowa od kilku dni sprawdza sygnały dotyczące produktów rosyjskich lub białoruskich, których pochodzenie ukrywane jest przez sprzedawców, np. poprzez nielegalną zmianę kraju pochodzenia na inny. Dane z rynku będziemy weryfikować i podejmować działania na bieżąco. Sygnały są weryfikowane również w odniesieniu do sieci Leroy Merlin” – zakomunikowano.