W Sandomierzu doszło w niedzielę do strzelaniny! Ex-mąż wparował do mieszkania swojej byłej żony, a następnie oddał strzał w jej kierunku. Zaraz potem morderca wycelował lufę pistoletu w siebie. Wydarzenia miały miejsce w dwóch mieszkaniach na terenie Sandomierza, w woj. świętokrzyskim. Śledczy wyjaśniają okoliczności zdarzenia i motywy sprawcy.
Do zdarzenia doszło w niedzielę, 13 sierpnia, w godzinach popołudniowych. Na spokojnej ul. Mickiewicza w Sandomierzu nagle rozległ się głośny huk. Chwilę później na miejscu zaroiło się od służb. Okazało się, że doszło do strzelaniny.
W jednym z mieszkań bloku przy tej samej ulicy znaleziono zakrwawioną 48-latkę. Kobieta miała ranę postrzałową – była w stanie ciężkim.
Jak przekazali świadkowie – chwilę wcześniej do mieszkania poszkodowanej wszedł jej były mąż. Policjanci niezwłocznie rozpoczęli poszukiwania 50-letniego mężczyzny. Znaleźli go w mieszkaniu innego bloku, przy ul. Mickiewicza – podaje „Fakt”. Wcześniej padł kolejny strzał – tym razem sprawca wycelował broń w siebie. Funkcjonariusze odnaleźli go z raną postrzałową. 50-latek zmarł na miejscu.
W mieszkaniu mężczyzny zabezpieczono broń czarnoprochową, na którą w Polsce nie trzeba mieć pozwolenia.
50-latek wszedł do mieszkania byłej żony i wystrzelił do niej z broni. Chwilę później popełnił samobójstwo
„48-letnia kobieta przeszła w szpitalu operację. Jej stan jest ciężki, ale żyje. Jest zaplanowana sekcja zwłok mężczyzny, ale jeszcze nie wiadomo, kiedy się odbędzie, ze względu na ten okres międzyświąteczny. Wczoraj w tych dwóch mieszkaniach były wykonywane czynności pod nadzorem prokuratora. Zostali przesłuchani pierwsi świadkowie, odtwarzamy, jak doszło do tego zdarzenia” — przekazał w rozmowie z „Faktem” prokurator Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
48-letnia ofiara i 50-letni sprawca byli wcześniej małżeństwem. Nie wiadomo, od kiedy para była rozwiedziona. Według ustaleń śledczych kobieta bez przeszkód wpuściła swojego byłego męża do mieszkania. Nie przeczuwała, że naraziła się w ten sposób na śmiertelne niebezpieczeństwo.
„Przesłuchanie poszkodowanej nie było na razie możliwe ze względu na jej stan zdrowia. Nie wiem, kiedy do niego dojdzie” – mówi prok. Prokopowicz. Dodaje, że jest zbyt wcześnie, aby rozsądzać o potencjalnych motywach sprawcy.