Wiceminister sportu Łukasz Mejza zorganizował w środę konferencję prasową, podczas której odniósł się do zarzutów, które pojawiły się m.in. w publikacji Wirtualnej Polski. Ujawniono w niej, że założona przez Mejzę firma Vinci NeoClinic obiecywała leczyć osoby zmagające się z nieuleczalnymi chorobami. Metoda, którą zachwalał polityk, nie ma medycznego potwierdzenia, zaś kwoty za leczenie zaczynały się od 80 tys. dolarów.
Według Mejzy publikacje o jego wcześniejszej działalności mają na celu obalenie rządu PiS.
– Przez ostatnie dni mamy do czynienia z największym atakiem politycznym po 89. roku, atakiem na Zjednoczoną Prawicę i atakiem na większość rządową. Atakiem bezpardonowym i bez precedensu, w którym przekroczono właściwie wszystkie możliwe granice, aby obalić rząd – powiedział. Stwierdził jednocześnie, że po oddaniu przez niego mandatu poselskiego jego miejsce zajmie polityk opozycji. W ten sposób większość rządowa przestanie istnieć.
Na temat zarzutów wysuwanych wobec wiceszefa resortu sportu wypowiedział się wicemarszałek Sejmu z PiS Ryszard Terlecki. Spytany o to, czy nie czuje obrzydzenia, że Zjednoczona Prawica opiera się na ludziach pokroju posła Mejzy, Terlecki oświadczył: – Życie jest brutalne. Różni posłowie trafiają do Sejmu.
Dodał też, że oczekuje informacji służb w sprawie doniesień medialnych dotyczących Mejzy.