– Pomijam 500 plus, nikt już tego nie odbierze. Ale jak wiadomo, rząd PiS na tym nie poprzestał. I widać wyraźnie, że – na sposób południowoamerykański – on połączył to, co jest przyjemne, łatwe i atrakcyjne w lewicowej i prawicowej polityce. Wiadomo, że to się musi skończyć dramatem – powiedział belgijskiemu dziennikowi „Le Soir” przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Wywiad, który opublikowała również „Gazeta Wyborcza”, jest pierwszym po tym, jak były premier ogłosił, że nie wystartuje w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
W ocenie Tuska niszcząca Polskę polityka PiS jest głównym powodem tego, że wybór prezydenta będzie niezwykle istotny dla sytuacji w kraju.
– Trzeba zrobić wszystko – oczywiście w ramach czystej gry – żeby wygrać wybory prezydenckie, a za trzy lata parlamentarne – podkreślił Tusk. Nie ukrywał przy tym, że „zawsze wolał być na boisku aniżeli na trybunach”. – Ale teraz nie chodzi o to, żeby mieć satysfakcję, że się wzięło udział w walce. W tych okolicznościach trzeba spokojnie planować kilka najbliższych lat, aby zmaksymalizować szanse wygranej – stwierdził w rozmowie z belgijską gazetą.
Szef Rady Europejskiej przyznał, że jego wyraziste poglądy odnośnie rządów PiS, w tym krytyczna ocena polityki socjalnej i finansowej rządu, polegającej na rozdawnictwie „nie są poglądami większościowymi w Polsce”. Dlatego też kandydatem opozycji powinien zostać ktoś, kto „w sposób wiarygodny, autentyczny, z przekonaniem będzie budował poparcie ponad połowy Polaków”, a jednocześnie skutecznie przeciwstawi się polityce partii Kaczyńskiego.
– To powinien być prezydent na pierwszej linii frontu. Ale nie w imię interesów jednej czy drugiej partii, tylko w walce o ochronę konstytucji, niezależnego sądownictwa, wolnych mediów. Tych rudymentów liberalnej demokracji. I takiego kandydata poprę, nawet jeśli w niektórych innych sprawach będzie miał inne poglądy niż ja – stwierdził Tusk.