Platforma Obywatelska ma kłopoty z obsadzeniem list do Parlamentu Europejskiego. W Warszawie do PE chce startować z pierwszego miejsca i była premier Ewa Kopacz, i były prezydent Bronisław Komorowski.
Jak ustalił dziennik „Fakt”, szef PO Grzegorz Schetyna wolałby na liście w stolicy byłego prezydenta, ale w przydzieleniu mu „jedynki” w Warszawie widzi też pewne ryzyko. Schetyna obawia się, że niezadowolona z obrotu spraw Ewa Kopacz mogłaby zacząć z mediach opowiadać, co się dzieje w Platformie.
– Mamy kłopot z nadmiarem dużych nazwisk. Do PE chce iść Radosław Sikorski, Dariusz Rosati, Bartosz Arłukowicz, Henryka Bochniarz, Róża Thun. Do tego z PSL: Jarosław Kalinowski, Krzysztof Hetman, Andrzej Grzyb. Gdzie ich wszystkich pomieścić? – mówi anonimowo polityk PO.
Kłopoty PO nie kończą się na zbyt dużej ilości chętnych na dobre miejsca na listach wyborczych. Szyki partii Schetyny może pokrzyżować jeszcze były prezydent Słupska, który tworzy nowe ugrupowanie polityczne i w maju będzie walczyć o jak najlepszy wynik.
– Sytuacja zmieniła się po tym, jak Robert Biedroń zapowiedział start swojego ugrupowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ma być jedynką na listach wyborczych w Warszawie. Jeśli wcześniej Biedroń nie dogada się z władzami Koalicji Obywatelskiej, a wszystko wskazuje, że do wyborów pójdzie osobno, to w stolicy zabierze sporo głosów, na które liczyła właśnie Ewa Kopacz jako kandydatka Platformy – zauważa polityk zbliżony do kierownictwa Platformy.