Dziennikarze Polskiego Radia i „Rzeczpospolitej” dotarli do listu, w którym Kiszczak i Florian Siwicki udzielili listownej reprymendy Lechowi Wałęsie po jego wypowiedzi w telewizji. Wałęsa twierdził, że masakra w kopalni „Wujek” była zaplanowana.
W liście generał postanowił parę rzeczy wypomnieć Wałęsie. – Jak wiadomo pierwsze dni stanu wojennego spędził Pan w dobrze urządzonej i zaopatrzonej willi MSW, w Chylicach k. Piaseczna. Odwiedzali Pana biskupi i księża a także wysocy przedstawiciele Międzynarodowej Organizacji Pracy, Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, Polskiego Czerwonego Krzyża, oficerowie Służby Bezpieczeństwa i wiele innych osób. Podejmował ich Pan obiadami – pisze w liście.
W programie „Graffiti” w Polsat News Lech Wałęsa odniósł się do odnalezionych listów. Zapewniał, że to nie Kiszczak je pisał. Twierdził, że wysyłano je po to, aby obrzydzić społeczeństwu jego osobę.
– Kiszczak, pomimo jego kiepskich zasług, to był dość inteligentny i nigdy by takiego listu nie napisał. I go nie napisał – mówił Wałęsa.
– (…) zlecał pisanie tych tekstów, bo chodziło o to w tamtym czasie, aby mi zabrać poparcie, aby mnie zohydzić społeczeństwu. I dlatego rozsyłano takie listy. Powtarzam, że nigdy by nie mógł napisać, bo wiedział, że nigdy nie byłem agentem, tylko agentem (mnie) robiono, (…) żebyście wy w to uwierzyli. I wam przysyłano listy – zapewniał b. prezydent.