Po tym, gdy wicepremier Jarosław Gowin powiedział w środę na antenie Radia ZET, że kiedy pełnił funkcję ministra sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska nie starczało mu do pierwszego, opozycja zorganizowała zrzutkę. Po Sejmie zaczął krążyć słoik z napisem „Zbiórka na Gowina”, do którego posłowie wrzucali drobne monety.
Całą akcję wywołała rozmowa szefa Porozumienia z Konradem Piaseckim o wynagrodzeniach polityków i wypowiedź Gowina o tym, jak kiepsko mu się żyło z ministerialnej pensji w czasach rządu PO–PSL. – Odwołam do konkretnej swojej sytuacji, kiedy byłem ministrem sprawiedliwości. Miałem wtedy trójkę dzieci na utrzymaniu, studiowały. I słowo honoru, czasami nie starczało do pierwszego – powiedział minister nauki i szkolnictwa wyższego.
Słowa Jarosława Gowina wywołały burzę i lawinę komentarzy i wicepremier szybko za nie przeprosił, pisząc na Twitterze za „Przepraszam tych, którzy poczuli się dotknięci moją niefortunną wypowiedzią, zwłaszcza tych, którzy zmagają się z prawdziwym niedostatkiem. Moim zamiarem nie było uskarżanie się na własną sytuację, która bez wątpienia jest o wiele lepsza niż milionów Polaków”.
Wycofanie się Gowina z niefortunnej wypowiedzi na niewiele się jednak zdało. Opozycja nie odpuściła i po sali plenarnej Sejmu poszedł w ruch słoik, do którego posłowie wrzucali drobne w ramach zbiórki na wicepremiera, a na Twitterze został uruchomiony hasztag #biednyjakGowin.