Fani nie mogą pogodzić się z tym, że odeszła. Nie żyje Ginny Mancini – znana piosenkarka i jedna z największych filantropek w Hollywood. Dożyła bardzo sędziwego wieku, zmarła mając 97 lat. Mimo tego, fani nie mogą uwierzyć, że to już koniec jej przygody.
Znał ją cały Hollywood. Sławna wokalistka była żoną poważanego kompozytora – Henry’ego Manciniego. Za swoje zasługi obwołano ją największą filantropką stolicy światowego kina.
Znana była jeszcze zanim wyszła za mąż. Jeszcze, jako Ginny O’Connor, występowała na największych scenach w USA u boku wokalisty Melu Thorme. Mimo tego, że radziła sobie wspaniale, nie zdecydowała się rozpocząć kariery solowej. Mówiła, że byłaby to dla niej zbyt duża presja. Po wyjściu za Henry’ego zajęła się wychowaniem dzieci. Nigdy jednak nie przestała śpiewać. Wychowując dzieci, kultywowała swoją pasję na pół etatu.
Największe uznanie przyniosło jej założenie, w 1984 roku, „Society of Singers” – organizacji, zajmującej się pomaganiem wokalistkom, które znalazły się w potrzebie. Od tego momentu nazywana jest największą filantropką w Hollywood. Pewnie uratowała niejedną karierę.
Żyła długo, a jej życie było pełne i zdaje się, że wycisnęła z niego wszystko, co mogła. Odeszła na wieczny odpoczynek w wieku 97 lat.