Cejrowski narzeka na popularność, drwi z Biedronia i straszy Tuska


Uznany podróżnik i kontrowersyjny satyryk Wojciech Cejrowski spędził pewien wieczór w warszawskim kinie, bawiąc widownię w czasie swojego występu. Jego stand up „Prawo dżungli” przyciągnął tłumy liczące na cięte żarty i specyficzne opisywanie otaczającej nas rzeczywistości.

REKLAMA

Popijając zwyczajowo yerba mate, Cejrowski rozpoczął swój show. Sporo czasu poświęcił swojej popularności, która mu dokucza, a właściwie fani, którzy nie pozwalają mu na prywatność w miejscach publicznych. Użalał się: – Próbuję nie robić siku w pociągu, nie piję. Gdy tylko chcę iść do kibla, kolejka się ustawia do zdjęcia. Z jego relacji wynika, że nawet w kościele w czasie modlitwy nie ma spokoju, gdyż inni wierni robią mu z ukrycia zdjęcia. Nawet w miejskich toaletach nie ma spokoju: – Nie ma ścianek oddzielających pisuary na Okęciu. W USA są takie, że nie wiem, co jest obok. A tu staje obok mnie mężczyzna, rozpoznaje mnie i wyciąga rękę na powitanie. Nigdy nie wiem, co podać.

Rzuca także żarty związane ze Słupskiem i nie trudno domyśleć się, że „pije” w nich do najbardziej znanego homoseksualisty reprezentującego to miasto. Wymieniając niebezpieczeństwa czekające na podróżników, wspomniał o żyjącej w płytkiej wodzie płaszczce amazońskiej, uzbrojonej w kolec znajdujący się na plecach. Cejrowski opowiedział historię jednego z członków jego ekipy, który został ukłuty przez taką płaszczkę: – Obudził się i pyta: czemu mam dziurę w nodze? Jesteście ze Słupska, czy co? Co było robione?

REKLAMA

I wtedy podróżnik przeszedł do opowieści o swojej wizycie w tym mieście: – Jak byłem w Słupsku, cały występ pod ścianą zrobiłem. Próbowali mnie rozluźnić, bo to był mój pierwszy występ w Słupsku. Naprawdę spięty byłem. Pytali, czy dostałem sok w garderobie. Dostałem. A jaki był? Nie pamiętam. Na pewno grejpfrutowy . A jak pan do nas dojechał? Pytają mnie w tym Słupsku. Od Gdańska jechałem. Najlepszy dojazd od Bytowa.

Temat ten wyjątkowo bawił zgromadzoną widownię, na której przebywały także dzieci, a Cejrowski kontynuował: – Jeżeli mężczyzna pod wpływem jedzenia ma niestrawność, to znaczy, że coś nie tak z nim jest. Coś ze Słupska. Normalny facet wszystko zje, nawet własne buty i nic mu nie jest. Jak jechałem do Słupska, a jestem ze Starogardu Gdańskiego, to u siebie mamy bractwo rycerskie. Pożyczyłem od nich kawałek zbroi. Nic mnie nie dziabło.

REKLAMA

W czasie występu Cejrowskiego oberwało się też byłemu premierowi Polski. Ze sceny padły słowa: – Nie chciałbym, żeby Donald Tusk przyjechał do Polski. Bo jakbym go spotkał, to musi ode mnie dostać w pysk, gdyż obraził moją mamusię, nazywając ja moherowym beretem. Miał na myśli coś obraźliwego, poniżającego dla obywatelki, która płaciła mu podatki wtedy, premier był na naszej pensji.Jak mężczyzna spotyka drugiego, który go obraził, to muszę mu dać w pysk. I wtedy pójdę do więzienia, a to on powinien. Niech lepiej nie wraca z tej Brukseli.

Podziel się: