Szef regionalnych władz obwodu sumskiego Dmytro Żywycki przekazał, że Rosjanie po raz kolejny ostrzelali przygraniczne miejscowości w obwodzie sumskim na Ukrainie, przy użyciu moździerzy i drona. Jednocześnie przekazał także „dobre wieści”. Otóż podczas jednego ostrzału… rosyjscy artylerzyści pomylili się i skierowali ogień na niewłaściwą stronę granicy – tj. ostrzelali miejscowość po stronie rosyjskiej.
Żywycki przekazał na kanale Telegram, że Rosjanie sami przyznali, że doszło do ostrzału miejscowości Tiotkino. To rosyjska miejscowość przy granicy z Ukrainą. Uszkodzone zostały domy jednorodzinne, linia kolejowa i zakład przemysłowy.
To jednak nie jedyny przypadek rosyjskiego „friendly fire” (ostrzał „swoich”). Doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko już w sobotę informował o tym, że wroga artyleria ostrzelała cele, które były od rosyjską kontrolą. Jak poinformował samorządowiec – Rosjanie ostrzelali cele w Doniecku, który jest pod kontrolą prorosyjskiej tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Był w tym jednak cel, gdyż zaraz potem Rosjanie oskarżyli o ostrzał Ukraińców. „Przy okazji” jednak nieumyślnie przerwali sygnał rosyjskich kanałów telewizyjnych.
„Była propaganda i nie ma propagandy” – napisał Andriuszczenko w mediach społecznościowych.
Ukraińcy odparli Rosjan za granicę w obwodzie sumskim, ale niebezpieczeństwo jest cały czas realne
Już na początku ubiegłego miesiąca siły agresora zostały wyparte z obwodów czernihowskiego, kijowskiego, sumskiego i żytomierskiego. Obszar ten wciąż jest jednak w zasięgu rosyjskiej artylerii, która ostrzeliwują wyżej wymienione obszary z terytorium Rosji. Co więcej, z regionu sumskiego – jak podaje „Interia”, powołując się na lokalne władze – dochodzą informacje o działaniach rosyjskich grup dywersyjnych, które próbują sforsować granicę i przedostać się w głąb terytorium Ukrainy.