Hamburg. 35-latek wdarł się na lotnisko, strzelał i rzucał butelkami z benzyną

Lotnisko w Hamburgu. 35-latek staranował bramę portu lotniczego. Strzelał i rzucał koktajlami mołotowa
fot. Pixabay

W sobotni wieczór lotnisko w Hamburgu zostało zamknięte z powodu szaleńca, który godzinami paraliżował działanie portu i zagrażał życiu pasażerów. Mężczyzna staranował autem bramę lotniska a następnie jeździł po jego płycie strzelając z broni i rozrzucając koktajle mołotowa. Na siedzeniu pasażera jego auta siedziała zakładniczka – 4-letnia dziewczynka. Przez kilkanaście godzin trwały negocjacje. Mężczyznę udało się aresztować dopiero w niedzielę, po południu.

REKLAMA

Niemcy są poruszeni wydarzeniami, do których doszło w nocy z soboty na niedzielę na lotnisku w Hamburgu. Bramę portu lotniczego staranował samochodem 35-letni mężczyzna, który następnie urządził sobie niebezpieczny rajd po płycie lotniska. Sprawa była poważna – mężczyzna był uzbrojony w broń palną i koktajle mołotowa, a na dodatek w jego samochodzie przetrzymywał 4-letnią dziewczynkę. Jak później ustalono, była to jego córka – podaje „Super Express”.

Paraliż lotniska w Hamburgu. 35-latek strzelał i rzucał koktajlami mołotowa. W samochodzie przetrzymywał swoją 4-letnią córkę

W obliczu zawirowań na Bliskim Wschodzie spekulowano, czy wydarzenia rozgrywające się na lotnisku w Hamburgu to zamach terrorystyczny, czy dzieło szaleńca? 35-latek jeździł po płycie portu, strzelając w powietrze i rzucając koktajlami mołotowa. Nikomu jednak bezpośredniej krzywdy nie zrobił. Szaleniec?

Okazało się, że to zdesperowany ojciec. Wcześniej na policję zadzwoniła matka 4-latki, która poinformowała służby o możliwym uprowadzeniu dziecka przez jej męża – 35-latka z lotniska. Cała sytuacja była skutkiem kłótni o podział opieki nad dziewczynką. Jak ustalono, mężczyzna chciał wywieźć córkę do Turcji, skąd pochodzi.

W wyniku incydentu opóźnione zostały dziesiątki lotów, a ok. 3 tys. pasażerów musiało zmienić plan podróży i udać się do hoteli. W niedzielę, 5 listopada, policyjni negocjatorzy w końcu przekonali 35-latka do poddania się. Mężczyzna został aresztowany po południu. Dziecku nic się nie stało – dziewczynka wróciła pod opiekę matki.

REKLAMA

Podziel się: