Ksiądz otwarcie przyznał się przełożonym, że dopuszczał się molestowania wielu nastolatków. Pomimo przyznania się do winy, duchowny nigdy nie poniósł żadnych adekwatnych konsekwencji – nie stanął przed sądem. Szokujące są również słowa, którymi kapłan tłumaczył swoje obrzydliwe postępowanie. Mówił o… „podążaniu z duchem czasu”.
Ksiądz Lawrence Hecker otwarcie powiedział swoim przełożonym w 1999 roku, że molestował nastolatków. Fakt przyznania się do winy był jednak skrzętnie ukrywany przez czterech kolejnych arcybiskupów Nowego Orleanu w Luizjanie, w Stanach Zjednoczonych. Jak wynika z dochodzenia, przeprowadzonego przez „The Guardian” – kapłan nigdy nie poniósł żadnych konsekwencji.
Proceder nadużyć seksualnych w wykonaniu Heckera miał mieć początek w połowie lat 60. XX wieku, a następnie trwał przez kolejnych 15 lat. Właśnie „atmosferą” tych lat ksiądz tłumaczył swoje postępowanie – mówił, że lata 60. „czasem wielkich zmian w świecie i w kościele, a on uległ duchowi czasu”.
„Był to czas, kiedy zaniedbałem kierownictwo duchowe, spowiedź i codzienną modlitwę” – oświadczył ksiądz.
Łącznie duchowny przyznał się do niewłaściwego postępowania wobec 7 nastolatków, w tym – jak to określił – do „jawnych aktów seksualnych” lub „czułych aktów seksualnych” z co najmniej dwiema osobami, podaje „The Guardian”.
Ksiądz przez 15 lat dopuszczał się molestowania seksualnego. Przyznał się, ale nigdy nie poniósł konsekwencji
Warto podkreślić, że przyznanie się Heckera nie było wynikiem własnej refleksji, ale drugiej skargi, która wpłynęła pod jego adresem do archidiecezji. W reakcji władze kościelnej jednostki administracyjnej wysłali duchownego do ośrodka psychiatrycznego w innym stanie. Tam – jak zwraca uwagę „The Guardian” – zdiagnozowano go jako pedofila, który racjonalizował, usprawiedliwiał i brał „niewielką odpowiedzialność za swoje zachowanie”. Zalecono, by Hecker nie pracował z dziećmi i młodzieżą.
Po zakończeniu kilkunastomiesięcznego urlopu naukowego Hecker wrócił do pracy. W 2002 roku przeszedł na emeryturę, jednak w tym samym roku – w następstwie głośnego skandalu w bostońskim Kościele – kapłana zgłoszono na policję. Wówczas zgłoszenie dotyczyło jednak tylko jednego przypadku molestowania. Ponadto nie przyniosło żadnego skutku, gdyż Hecker nigdy nie został skazany.
W 2020 roku jego archidiecezja przestała wypłacać mu świadczenie emerytalne.
Młyn sprawiedliwości ruszył dopiero niedawno. 14 czerwca archidiecezja przekazała prokuraturze „obszerną dokumentację”, dotyczącą Heckera. Według prawa Luizjany – sprawy gwałtów na dzieciach nie przedawniają się i mogą skutkować karą nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Jak jednak zwraca uwagę „The Guardian” – nie wiadomo, czy obecnie 91-letni kapłan zostanie w ogóle oskarżony.