Wyspy Kanaryjskie co roku odwiedzają miliony spragnionych słońca i ciepła turystów z Europy. Od jakiegoś czasu na archipelagu pojawiają się również przybysze z Afryki, ale to już nie turyści tylko migranci, dla których Kanary są przystankiem na drodze do Europy. Właściwie, to stawiając stopę na tamtejszych plażach, technicznie już się w niej znajdują, bo Wyspy Kanaryjskie są częścią Hiszpanii. Tylko w 2023 roku na archipelag przypłynęło 32 tysiące nielegalnych imigrantów.
Setki tysięcy, jeśli nie miliony migrantów z Afryki są w drodze do Europy. Kryzys migracyjny na południu kontynentu nie ustaje od 2015 roku, kiedy do krajów zachodniej Europy ruszyła fala uchodźców z Syrii oraz wtapiających się w ten tłum nielegalnych imigrantów z innych krajów.
Najpopularniejszą drogą do Europy stało się Morze Śródziemne – do Włoch i Grecji codziennie przypływają łodzie z tysiącami nowych migrantów. Problem ma także Hiszpania, ale jej afrykańskie enklawy – Ceuta i Melila – są bardzo dobrze strzeżone. Odsłoniętym skrawkiem Unii Europejskiej pozostają Wyspy Kanaryjskie.
„To niecałe 150 kilometrów w linii prostej z Afryki. Gibraltar jest mocno strzeżony, enklawy hiszpańskie – Ceuta i Melilla w Afryce też, droga do Wysp Kanaryjskich jest więc najkrótszą i najprostszą drogą do Unii Europejskiej z Afryki” – tłumaczy w rozmowie z „Interią” Jerzy Dudek, przewodnik po Teneryfie.
Od września pogoda na oceanie jest sprzyjająca. Spokojna woda umożliwia rejsy prymitywnych łodzi na stosunkowo dużych odległościach. Dudek twierdzi, że Afrykańczycy nie są bezpośrednio zainteresowani Kanarami – to tylko przystanek na drodze po socjal.
„Hiszpanie żyją z turystyki, nie mogą sobie pozwolić na złą prasę, na relacje, że jest niebezpiecznie. Dlatego przypływających łodziami od razu kierują do centrum dla uchodźców i stamtąd większość przybyłych transportują na kontynent, do Hiszpanii. Uciekinierzy z Afryki i tak wolą jechać do Niemiec, Francji czy na Wyspy Brytyjskie. Hiszpania jest przystankiem, bo nic nie oferuje” – wyjaśnia Dudek.
Szczytem napływu nielegalnych imigrantów była pandemia COVID-19. Wówczas – z uwagi na kryzysowe warunki – migranci byli umieszczani nawet w 4-gwiazdkowych hotelach. „Proszę sobie wyobrazić kilkuset mężczyzn rozmieszczonych w hotelach, były zatargi i dochodziło do bijatyk” – relcjonuje rozmówca „Interii”.
Migranci z Afryki zaniżają swój wiek, żeby państwo ich utrzymywało. „Na 11 tysięcy mieszkańców wyspy obecnie jest 3 tysiące imigrantów”
„Była taka sytuacja, że jednego dnia na wyspę Hierro przypłynęło pół tysiąca osób w sześciu drewnianych łodziach. Kanaryjczycy poczuli się wtedy podobnie do Włochów. Chodzi o Lampedusę, na którą jednego dnia przypłynęło więcej imigrantów niż wyspa liczy mieszkańców. Na 11 tysięcy mieszkańców wyspy Hierro obecnie jest 3 tysiące imigrantów” – wylicza z kolei Wojciech Sikorskich z portalu „NaKanarach.pl”.
Zdarza się nawet, że turyści odpoczywający na plaży są świadkami przybijania do brzegu łodzi z migrantami. Większość natychmiast przechwytuje hiszpańska straż przybrzeżna. Sikorski podkreśla, że przypływają głównie mężczyźni, z których większość podaje się za nieletnich.
Część migrantów może celowo zaniżać swój wiek, aby móc korzystać z benefitów, przysługujących dzieciom. „Władze Hiszpanii muszą utrzymywać osoby nieletnie, a że uciekinierzy nie mają przy sobie dokumentów, to trzeba przeprowadzać nawet badania gęstości kości, by stwierdzić, czy imigrant rzeczywiście nie skończył 18 lat” – tłumaczy Sikorski.