Sąsiedzi przyłapali Glapińskiego! Miało być zupełnie inaczej

Glapiński przyłapany przez sąsiadów. Ceny wzrosły
fot. Piotr Malecki | CC BY-SA 2.0

Już się nie wywinie. Sąsiedzi prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego przyłapali go na kłamstwie. Tak jak zresztą wielu Polaków, którym jeszcze ponad rok temu obiecywał, że wzrost cen ich nie dotknie. Dziennikarze „Faktu” odwiedzili okolice, w których mieszka szef NBP i sprawdzili, jak wyglądają ceny w tamtejszych sklepach oraz zapytali o opinię jego sąsiadów.

REKLAMA

Inflacja zaczęła startować do rekordowych poziomów jeszcze w 2021 roku. Już wtedy była daleka od celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego. Prezes banku centralnego przekonywał wówczas, że wzrost cen nie dotknie Polaków, bo ich wynagrodzenia rosną szybciej, niż inflacja – przypomina „Super Express”. Wkrótce okazało się, że nawet jeżeli ktoś dostał podwyżkę – a wzrost wynagrodzeń w porównaniu do ub. r. wyniósł średnio 13 proc. – inflacja dalece wyprzedziła wzrost pensji, przekraczając teraz 17 proc.

O wzrost cen nie musi się martwić sam Glapiński. „Fakt” sprawdził, czy zarabia na tyle, aby „wytrzymać” szalejącą inflację. „Ile zarabia prezes NBP? Sięgamy do ostatnich danych, jakie ujawnił bank centralny za zeszły rok. Wynika z nich, że miesięczne wynagrodzenie Glapińskiego wynosiło wtedy ponad 47 tys. zł brutto” – czytamy na portalu.

REKLAMA

Sąsiedzi Glapińskiego rozmawiali z dziennikarzami. „Ceny nie są takie, jak twierdzi prezes NBP”

Dziennikarze pojechali ponadto do Ustanowa – podwarszawskiej miejscowości, w której mieszka prezes NBP. Nic nie wskazuje na to, aby wzrost cen ominął to miejsce, toteż Glapiński nie ma nic na swoją obronę. Wbrew jego zapewnieniom, wzrost cen dotknął Polaków. Chleb kosztuje tam między 3,50 a 4,40 zł, masło od 7 do 10 zł za kostkę a olej 15 zł. „Ceny nie są wcale takie niskie, jak twierdzi prezes NBP” – twierdzą mieszkańcy jego miejscowości.

„Ceny artykułów spożywczych w Ustanowie, wcale nie są niższe niż np. w Warszawie. W małych, wiejskich sklepikach jest nawet o wiele drożej. Żeby zrobić tańsze zakupy i tak trzeba jeździć do dużych sklepów sieciowych” – mówi „Faktowi” mieszkanka miejscowości, w której mieszka prezes NBP i przewodniczący RPP.

REKLAMA

Według GUS, ceny wyżej wymienionych produktów wzrosły rok do roku dużo więcej, niż wskazuje inflacja CPI. Chleb podrożał średnio o 28 proc., masło o 27 proc., a olej o oszałamiające 40 proc.

Podziel się: