Euro 2024 obnażyło prawdę o Niemczech. Anglicy są przerażeni

Anglicy krytykują Niemcy za organizację Euro 2024
fot. Gerda Arendt
Creative Commons Zero, Public Domain Dedication

Wielu Polaków wciąż patrzy na zachód Europy jak na ideał, z którego trzeba czerpać i który należy naśladować. Zachód to bogactwo, Zachód to jakość, Zachód to piękne miasta, malownicze wsi i żyjący w szczęściu ludzie. Czy rzeczywiście tak jest? Po turnieju Euro 2012 organizowanym wspólnie przez Polskę i Ukrainę wielu Europejczyków „odkryło” Polskę – choć byliśmy wówczas o wiele biedniejsi, niż dzisiaj – jako bezpieczny, wcale niezacofany, czysty i nowoczesny kraj. Po Euro 2024 nie można tego powiedzieć o Niemczech. Tak przynajmniej uważają Anglicy, którzy są przerażeni wizytą w niektórych miastach za Odrą. Brytyjski „Daily Mail” nie szczędził brutalnych szczegółów w opisach okoliczności trwających Mistrzostw Europy.

REKLAMA

Euro 2024 jeszcze się nie skończyła, a niesmak już się pojawił i pozostanie zapewne na długo. Znany na całym świecie znak „Made in Germany” bardzo stracił na organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej, zamiast zyskać. Tak wielkie imprezy nigdy nie zwracają się finansowo, ale są wielką reklamą kraju-organizatora z uwagi na pojawienie się w nim wielu kibiców – turystów – zza granicy. Niemcy nie wykorzystały szansy, aby pokazać się z lepszej strony?

Anglicy już na początku Euro 2024 alarmowali, że najmniejsze miasto, w którym odbywają się mistrzostwa, „w ogóle” nie było przygotowane na przyjazd dziesiątek tysięcy kibiców. Chodzi Gelsenkirchen. „Sport.pl” przytacza opinie Anglików, którzy skarżyli się na zakorkowanie miejscowości. Ponoć krócej trwało dojście na stadion piechotą, niż przedostanie się tam modną komunikacją miejską – o samochodzie nawet nie wspominając.

Ale to nie najgorsze doświadczenia, jakie czekały kibiców w Republice Federalnej. Straszne wrażenie zrobił na Brytyjczykach Frankfurt nad Menem. Finansowe centrum Europy kontynentalnej i piąte co do wielkości miasto w Niemczech „The Sun” nazywa… „Zombielandem” – „Krainą Zombie”. Już przy dworcu kolejowym we Frankfurcie Brytyjczycy zmierzyli się z przerażającym widokiem. Obszar otaczający stację kolejową gazeta określa mianem „najniebezpieczniejszych slumsów Europy”.

REKLAMA

„Jego ulice wypełnione są pięcioma tysiącami narkomanów i trzema setkami dealerów”

– piszą dziennikarze „The Sun”.

Wskazują nawet, iż „dzieci chodzą tam do szkoły pod eskortą”, a policja pilnuje tam nawet zamiataczy ulic, aby nie stała im się krzywda z rąk narkomanów i przestępców. W czasie Euro 2024 „kibice będą zmuszeni przedrzeć się przez najgorsze narkotykowe piekło w Europie” – ostrzegają brytyjscy dziennikarze.

„Ordnung muß sein”* już nic w Niemczech nie znaczy? „Fajki z crackiem i igły do metamfetaminy leżą na chodnikach”

Niemal od razu można uznać słowa Wyspiarzy jako przesadzone – wszak to środek Europy, a nie upadłe miasta amerykańskiego „Pasa Rdzy”, czy niegościnne części Rio de Janeiro. Podobnie wypowiadała się jednak o tym rejonie Franfurtu belgijska policja.

REKLAMA

„Spożywanie twardych narkotyków na ulicy jest normalne. Przechodnie są nękani, a narkomani żądają pieniędzy. Zagraniczne media opisują ten obszar jako krainę zombie i dokładnie tak jest. Nie jest tam bezpiecznie”

– ostrzegali belgijscy funkcjonariusze przed rozpoczęciem Euro 2024.

Podobną opinię wyraziła inna brytyjska gazeta – sławny „Daily Mail”. Dziennikarze tej redakcji nie szczędzili szczegółów tego, co zobaczyli w jednej z kolebek zachodniej części Niemiec.

„Fajki z crackiem i igły do metamfetaminy leżą na chodnikach. Wielu uzależnionych z pomarszczoną skórą i brakami w uzębieniu zaciąga się crackiem, podczas gdy inni tłoczą się przed wejściami do sklepów lub leżą na środku chodnika odurzeni narkotykami. Niektórzy kucają między zaparkowanymi samochodami, wąchają folię aluminiową, a nawet wstrzykują sobie chemikalia bezpośrednio do żył” – relacjonuje gazeta.

„Niektóre amerykańskie firmy posiadające biura w mieście nakazały pracownikom korzystanie z taksówek nawet podczas krótkich podróży” – potwierdza złą renomę miasta nad Menem „The Telegraph”.

Angielscy kibice w szoku po wizycie w niemieckiej kolebce finansowej. „Jeśli masz szczęście, możesz zapłacić niemiecką kartą”

Niemcy to najbogatszy kraj Europy i jeden z najbogatszych krajów świata. Nie sposób kwestionować ich gospodarczej pozycji lokalnego hegemona. Prędzej zobaczymy w Polsce niemiecki bank, niż w Niemczech polski – jeśli w ogóle. Niemniej europejscy kibice są zdumieni poziomem usług finansowych w kolebce finansowej kontynentalnej części Europy.

„Nie akceptują kart Visa, Mastercard ani American Express, jeśli masz szczęście, możesz zapłacić niemiecką kartą debetową”

– opisuje angielski dziennikarz, nawiązując do typowego dla Niemców przywiązania do gotówki.

Dobrego wrażenia na kibicach z Anglii nie zrobiła nawet Deutsche Bahn – niemieckich kolei, których reputacja, nawet według Philippa Woldina z niemieckiego „Die Welt”, „przeniknęła głęboko w górskie wrzosowiska”, co raczej nie brzmi pochlebnie.

„Wydaje się, że te mistrzostwa pokazują również reszcie Europy, że znak jakości 'Made in Germany’, niemiecka niezawodność i umiejętności organizacyjne, bardzo ucierpiały” – wskazuje dziennikarz.

„Być może z tych narzekań można nawet wyciągnąć nowy, pozytywny obraz siebie. Mniej chodzenia jak w zegarku, więcej ujmującego chaosu. A na następnych mistrzostwach Europy w Niemczech w 2050 r. Anglicy będą mogli płacić kartą kredytową”

– drwi, podsumowując trwające jeszcze Euro 2024 w Niemczech.

*niem. porządek musi być