Na początku września ubiegłego roku 21-letni Grzegorz, mieszkaniec miejscowości Stępina w powiecie strzyszowskim poniósł śmierć na miejscu. Mężczyzna zginął podczas przejażdżki motocyklowej z kolegami, wjeżdżając w łańcuch zagradzający wjazd na prywatną działkę. Teraz na jaw wyszły kolejne szczegóły.
Prokuratura Rejonowa w Strzyżowie na początku tego roku postanowiła umorzyć sprawę, twierdząc, że Grzegorz G. zmarł na skutek nieszczęśliwego wypadku. Później sprawą zajęła się rzeszowska prokuratura, która ustaliła nieco inny przebieg wydarzeń.
Ustalono, że 21-latek chciał wjechać na teren prywatnej działki, która prowadziła do kamieniołomów. Obszar ten był oznaczony zakazem wjazdu i zakazem wjazdu dla motocykli. Znajdowały się tam również słupki, do których przymocowany był łańcuch.
– Przed wjazdem na tę prywatną drogę umieszczony był znak zakazu ruchu wszelkich pojazdów, a przez szerokość drogi przeciągnięty był łańcuch zagradzający wjazd – wyjaśniał podczas śledztwa Krzysztof Ciechanowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, cytowany przez „Super Express”.
Mężczyzna najpewniej nie dostrzegł łańcucha, który miał dosłownie odciąć mu głowę, która znajdowała się w odległości dwóch metrów od korpusu ciała. W trakcie śledztwa nie dopatrzono się innych działań niezgodnych z prawem. Ustalono, że właściciel miał prawo ogrodzić swoją działkę w taki sposób.
– Postępowanie jest w toku, realizujemy czynności procesowe. Czekamy na opinie specjalistyczne, które dopiero umożliwią nam w jakiś sposób zakończenie tego postępowania. To nie jest do końca taki prosty temat, dlatego, żeby to wszystko precyzyjnie wyjaśnić, musimy mieć stosowane opinie z zakresu ruchu drogowego co do taktyki i techniki ruchu i za zakresu medycyny sądowej, która nam określi w tym przypadku sam mechanizm powstania tych obrażeń ciała u pokrzywdzonego – podkreślił zastępca Prokuratura Okręgowego w Rzeszowie Arkadiusz Jarosz, cyt. przez „SE”.