Pan Leszek zmagał się z bardzo pilną i poważną chorobą nowotworową przełyku, a mimo to został potraktowany, jak każdy pacjent, który potrzebuje pomocy zwykłego specjalisty – miesiącami czekał na leczenie! Niedawno w końcu się udało – z gardła pana Leszka wycięto guz wielkości głowy dziecka… Wcześniej przez miesiące schorowany mężczyzna odbijał się od drzwi, szukając pomocy. Nawet karta DiLO – mająca usprawniać drogę leczenia onkologicznego – w tym wypadku nic nie dała.
Wstrząsający przypadek pana Leszka z Żagania w woj. lubuskim został nagłośniony przez program „Fakty” stacji TVN. Mężczyzna przeszedł niedawno skomplikowaną, 8-godzinną operację przełyku. Lekarze usunęli z jego gardła guz wielkości głowy dziecka. Nie musiało do tego dojść, gdyby pan Leszek trafił pod pieczę chirurgów wcześnie. Dlaczego nie trafił?
„Pacjent diagnozował się od sierpnia ubiegłego roku z powodu krwawienia z przewodu pokarmowego. Kilka razy trafiał na oddziały chirurgiczne z krwawieniem, gdzie była wdrożona pewna diagnostyka, która nigdy nie była dokończona przez te wiele miesięcy w ramach karty DiLO” – przekazał wstrząsające okoliczności sprawy Dawid Murawa, chirurg i onkolog ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, w rozmowie z TVN.
Mieszkańcowi Żagania wycięto z przełyku guza o średnicy ok. 20 cm. Na operację czekał 10 miesięcy
Karta DiLo – jak przypomina „Fakt” – została wprowadzona w 2015 roku. Miała usprawnić proces formalności leczenia onkologicznego dla pacjentów, będąc swego rodzaju przepustką do szybkiego otrzymania pomocy medycznej. Niestety, w praktyce – w przypadku pana Leszka – mechanizm kompletnie nie zadziałał. Zamiast usunięcia guza mężczyzna był tylko doraźnie „zaleczany”. Doczekał się operacji dopiero po 10 miesiącach zabiegania o pomoc.
„To jest leczenie zachowawcze, jedynie krew i żelazo dopompować. Dużo żelaza brałem, fenistilu. Także trochę mnie podreperowali, ale te wszystkie wizyty były takie tygodniowe, pięciodniowe w szpitalu” – mówił dziennikarzom „Faktów” pan Leszek.
Mieszkaniec lubuskiego Żagania doczekał się operacji dopiero po miesiącach starań. Wówczas guz miał już średnicę ok. 20 cm. Tak duży obiekt chirurdzy musieli usunąć z jego gardła. Obecnie pan Leszek oczekuje na wyniki badań pozabiegowych.