Czwarta fala pandemii uderza w najmłodszych. Już Delta była groźna dla dzieci, ale Omikron, który szybciej się rozprzestrzenia, może być jeszcze gorszy.
– Dużo więcej dzieci choruje, dużo więcej jest dzieci na oddziałach – to nie ulega wątpliwości. Na pewno jest tak, że mamy znacznie więcej zachorowań, niż jest to widoczne w statystykach. W praktyce widzimy, jak sześć osób w domu choruje, a jedna wykonuje test – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie.
– Żadne z tych dzieci nie powinno umrzeć w sytuacji, gdy mamy do czynienia z chorobą, przeciwko której mamy szczepienia – alarmuje specjalistka.
– U dorosłych z ciężkim przebiegiem na oddziałach szpitalnych występuje zapalenie płuc przebiegające z niewydolnością oddechową. U dzieci, tych najmłodszych, u nastolatków też, najczęściej mamy do czynienia z zapaleniami płuc, niekiedy z dużym zajęciem miąższu płucnego. Mieliśmy i mamy nastolatków z powyżej 80-90 proc. wyłączonych płuc z powodu COVID-19. To są bardzo ciężko chore dzieci – tłumaczy dr Stopyra.
Skoro wariant Delta stanowi tak duże zagrożenie dla dzieci, to co może oznaczać dla nich pojawienie się nowego wariantu Omikron? Już teraz wiemy, że w RPA, gdzie został niedawno odkryty i jest dominujący, rośnie liczba chorych poniżej 5. roku życia.
– Są takie doniesienia, że dużo więcej dzieci choruje i wrażliwe są szczególnie dzieci poniżej 5. roku życia na ten wariant. Natomiast z każdym wariantem, który się pojawia, są związane trzy kwestie – zakaźność, zjadliwość i wrażliwość na szczepienie. Na razie nie mamy zbyt wielu odpowiedzi na pytania dotyczące nowego wariantu – tłumaczy dr Stopyra.