Dramat 35-latki. Zawał serca z powodu COVID-19!

REKLAMA

35-letnia Agnieszka Rozbicka ma za sobą bardzo poważne problemy zdrowotne. Mama dwójki dzieci uzyskała pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, a w następstwie jego doszło u niej do ataku serca.

Kobieta relacjonowała swoją historię w mediach społecznościowych. Na swoim Facebooku opisała dokładny przebieg wszystkich swoich przypadłości. Sama o sobie pisała, że nie cierpi na żadne choroby i prowadzi tryb życia jak większość innych osób – w miarę regularnie się odżywia, stara się być aktywna fizycznie i chodzi na spacery. „Jeśli zastanawiacie się, czy jadłam codziennie na obiad golonkę i popijałam ją kuflem piwa, odpowiedź brzmi: nie” – napisała.

REKLAMA

Pierwszymi objawami, jakie wykryła u siebie 35-latka były bóle głowy, mięśni i stawów, lekki kaszel, niewielkie duszności, a następnie częściowa utrata smaku i całkowita węchu. Najgorsze było dla niej duże zmęczenie.

– Poczułam się gorzej, ciężko mi się oddychało, miałam zawroty głowy, zrobiło mi się słabo raz, potem drugi. Czułam kołatanie serca, ucisk w klatce i pieczenie promieniujące w stronę głowy. Miałam wielkie szczęście, że był przy mnie człowiek, który wezwał pogotowie. Gdyby nie on, było by źle. Kiedy żegnałam się z dziećmi, nie wiedziałam, czy wrócę. Jeśli masz dzieci, wyobraź sobie jak to jest, gdy ściska cię w gardle i nie umiesz powiedzieć „wrócę na pewno”, a wychodzi tylko „nie martw się, lekarze się mną dobrze zajmą”. Naprawdę nie wiedziałam, co będzie dalej. Mamy epidemie, szpitale są pozajmowane – napisała.

35-latka następnie opisała rozmowę załogi karetki z dyspozytorem, który zapytał o jej wiek i posiadanie dzieci. Miał wówczas odpowiedzieć: „Wypadałoby żyć. Dajcie na Wołowską”. Po trafieniu do szpitala sytuacja nie była najlepsza.

REKLAMA

Dostałam się. Najpierw SOR. 7 godzin, 5 czy 6 wkłuć, plus kroplówka. Pracownicy SOR-u byli wspaniali, bardzo mili i wszyscy chcieli zobaczyć EKG 35-latki, która dorobiła się zawału. Po 7 godzinach czekania trafiłam na oddział kardiologiczny, bo zwolniło się jedno łóżko. Na oddziale leżałam na otwartej sali, gdzie jest 12 stanowisk i sikasz do basenu w towarzystwie starszych osób. Pocieszałam się myślą, że mają słaby wzrok – napisała.

Następnie kobieta opisała zabieg koronarografii, który bardzo mocno przeżyła.

Wkręcają taką sprężynę w tętnice. U mnie nie szło w nadgarstku, więc miałam drugie w pachwinie. To pierwsze bolało strasznie. Strasznie. Jakby ktoś wbił widelec i wyciągał żyły jak spaghetti. Drugiego już nie czułam. Myślicie, że zabieg, jak się skończył, to już, po krzyku? Nie. Noc była gorsza, najgorsza w moim życiu. 4 kroplówki ze znieczuleniem, 2 proszki rozkurczowe, wykręcanie kończyn przez skurcze, drgawki takie, że całe łóżko się trzęsło ze mną. I zimno, leżysz pod 3 kocami i bluzą, a zimno, jakby stało się nago na mrozie. Było źle. Nawet podczas cesarki i po niej czułam się lepiej – relacjonuje.

Na koniec 35-latka wystosowała apel do wszystkich osób, aby zrozumieć pracujących w pocie czoła medyków, ale także żeby nie bagatelizować wszelkich objawów, jakie się pojawią.

REKLAMA

– Młodzi przechorują lepiej lub gorzej, ale przeżyją w większości. Ale pozarażają starszych. My wszystkich nie uratujemy. Zrobimy co możemy, ale tylko tyle, ile damy radę – zakończyła.

Podziel się: